Coś się zmienia. W przedpremierowych wypowiedziach szefów nowej sceny powracały zdania o tym, że teatr bez widza nie istnieje, z założenia musi być więc komercyjny. Po trzech spektaklach przygotowanych gościnnie w innych miejscach Michał Żebrowski i Eugeniusz Korin nareszcie zapraszają do siebie. Teatr 6. piętro jest przedsięwzięciem prywatnym, trudno więc sądzić, że zechcą na nim stracić. Strategia startu też wydaje się zrozumiała. Trzeba zminimalizować ryzyko porażki. Postawić na rozrywkę i sprawdzone nazwiska. Cała rzecz jednak w tym, by to wszystko połączyć ze sztuką. Sobotnia premiera "Zagraj to jeszcze raz, Sam"; dowodzi, że to możliwe.

Reklama
Więcej niż marketing

Można się było obawiać, że komedia Woody’ego Allena stanie się niewiele znaczącym dodatkiem do towarzysko-celebryckiego wydarzenia, bo takim przede wszystkim miało być otwarcie 6. piętra. Fakt, wchodząc do foyer, zderzyłem się z tabunem fotografów łowiących akurat którąś z telewizyjnych gwiazdek. To prawda, sam zastanawiałem się, czy obsadzenie w głównej roli Kuby Wojewódzkiego da się wytłumaczyć czymś więcej niż tylko marketingowym trikiem. Co więcej, wcale nie byłem też bezkrytycznym fanem ostatnich produkcji duetu Korin - Żebrowski. Zaczęli świetnie od okrutnie śmiesznego, a jednak podszytego rozpaczą "Samotnego Zachodu"; McDonagha. Jednak "Fredro dla dorosłych mężów i żon"; oraz "Ucho van Gogha"; za popularność zapłaciły artystyczną cenę. Zbyt blisko było im do telewizyjnych sitcomów.

"Zagraj to jeszcze raz, Sam"; ogląda się z ulgą. To teatr, który nie wstydzi się tego, że powstaje po to, by sprawić przyjemność publiczności. Sztuka Allena jest samograjem. Sumuje wszystkie fobie i obsesje autora "Annie Hall";, stanowi doskonałą wizytówkę Allenowskiego humoru. Świetne przedstawienie zrobił z niej kiedyś Adam Hanuszkiewicz. Korin też dobrze wie, do czego się zabiera. Reżyserował "Zagraj to jeszcze raz, Sam"; w Teatrze Nowym w Poznaniu w czasie własnej dyrekcji. Spektakl zagrano niemal 500 razy.

Reklama
Przepis na hit
Reklama

Warszawski spektakl nie jest jednak powtórką poznańskiego, w dorobku Korina musi znaleźć osobne miejsce. Dyktuje je obsadzenie w roli Allana Kuby Wojewódzkiego, w gronie teatralnych wyjadaczy żółtodzioba, a na dodatek naturszczyka. Wojewódzki nie stworzył wielkiej roli, ale i tak odniósł zwycięstwo. Nie próbował powtarzać min, grymasów i intonacji Allena, ale co najważniejsze, nie poprzestał na byciu jedynie Kubą Wojewódzkim postawionym w warunkach egzotycznych.

Czytaj dalej >>>



Szacunek budzi praca włożona w rolę i całe przedstawienie. Allan Felix nie schodzi z pola gry, ma do wypowiedzenia kilometry tekstu, reżyser dołożył do tego jeszcze wcale niełatwą partyturę ruchu i intonacji. Wojewódzki zbudował postać na bezradności oraz autoironii bohatera, i to wystarczyło. W konstrukcji przedstawienia odnalazł się nadspodziewanie dobrze. Sprawił, że nie patrzyło się na niego jak na celebrytę, ale znającego swe zadanie aktora. To już naprawdę dużo.

Poza tym wszystko wedle przepisu na hit. Anna Cieślak w roli Lindy ma konieczny w niej wdzięk i urodę. Daniel Olbrychski Bogarta gra od niechcenia, może jednak trochę za bardzo. Sam Żebrowski odważnie ośmiesza swego Dicka, ukazując go jako biznesmena nowych czasów. Mniej podobała mi się Małgorzata Socha, zbyt mało wyrazista w swoich kolejnych wcieleniach.

Idealny teatr środka

"Zagraj to jeszcze raz, Sam"; na 6. piętrze stanie się hitem, ponoć już dziś bilety na najbliższe miesiące zostały sprzedane. I dobrze, bo nie tylko w Warszawie brakuje tego rodzaju propozycji. Spektakl Korina i Żebrowskiego to oferta dla tych, którzy hasła "komercja"; nie kojarzą pejoratywnie, ale też nie zadowalają ich kolejne farsy w Komedii i Kwadracie. Allen to całkiem inna półka. Aby docenić jego humor, trzeba wiedzieć, kto to jest Bogart, a co - psychoanaliza. Dlatego przedstawienie Korina dobrze określa, czym może być dziś teatr środka. Imponuje mi się też konsekwencja szefów 6. piętra - chcąc zapewnić sobie zysk, mogli zejść repertuarowo dużo niżej. Choć nie ukrywam, że liczę na więcej. Niech najpierw przyjdzie popularność, a potem inscenizacje ukazujące pełnię możliwości Żebrowskiego i Korina.