Zaczęła Białoruś. Władze nie mogły przełknąć, że ulubienica prezydenta Aleksandra Łukaszenki Polina Smołowa z kretesem przepadła już w półfinale konkursu. Zajęła przedostatnie miejsce! Jednak to nie Smołowej dostało się po głowie. Dla władz jest jasne: białoruska gwiazdka przegrała, bo publiczność uwzięła się na nią... ze względów politycznych.

"Dynamicznego występu Poliny Smołowej telewidzowie europejskich krajów nie zauważyli, nie usłyszeli albo?..." - tajemniczo pytał rządowy dziennik "Respublica". I sam sobie, z olbrzymią pewnością, odpowiadał: "Nie chcieli usłyszeć, bo gdyby zechcieli, to by docenili!". Skąd takie poparcie dla Smołowej? Przed wyborami prezydenckimi w marcu tego roku mocno wspierała kandydaturę Łukaszenki!

Potem na wygraną Finów rzuciła się Rosja. Drugie miejsce, które zajął jej reprezentant Dima Bilan z piosenką "Never let you go", to dla władz Putina za mało. Powód? "Głosowanie było ustawione przeciwko Rosji!" - oświadczyła stacja "Echo Moskwy".

Komentatorzy podkreślali, że to jeden z ataków na Moskwę i prezydenta Władimira Putina. "Nigdy nie uwierzę, że Lordi byli lepsi niż Bilan. Powodem naszej przegranej był protest przeciwko Rosji!" - uznał jeden z najpopularniejszych rosyjskich producentów muzycznych Yuri Aktsyuta. Od konfliktu ucieka jednak sam piosenkarz. "Jestem dumny z wyników i jestem dumny z Rosji. To wspaniałe, że cała Europa będzie nas teraz rozpoznawać!" - cieszył się Bilan.





Reklama