Dość dobra jest widocznie Anna Maria Jopek, bo Marsalis przyjechał do Warszawy na dwa dni, żeby nagrać dwa utwory na jej nową płytę. Wkrótce przyjedzie zresztą do Polski z koncertami. Marsalis koncertował już w Polsce, ale w... 1983 i 1986 roku. "Polska teraz jest zupełnie inna" - mówi muzyk.

Reklama

Marsalis opowiada o swojej potrzebie wolności artystycznej: "Gram trudny jazz i nic na to nie poradzę. Ale ja gram muzykę i to ona mnie kręci". Jego trzej bracia (Delfayo, Wynton i Jason Luis) znaleźli drogę do popkultury, choć też są jazzmanami. Ale jemu nie zależy na popularności: "Bycie w świetle jupiterów to nie dla mnie". Marsalis zamiast robić wielką karierę w show-biznesie, woli po prostu grać swoją muzykę.

Pewnie dlatego rzucił wielką wytwórnię. "Przez 20 lat byłem związany z Sony Music. Możecie sobie wyobrazić na przykład takiego genialnego kompozytora Mahlera, który przychodzi do wytwórni ze swoją V symfonią, a jakiś facet kręci nad tym nosem i mówi: musisz to zmienić, bo się nie sprzeda - tak postępują wielkie wytwórnie" - opowiada DZIENNIKOWI.

Marsalis uznał, że ma dość takiego traktowania i postanowił stworzyć miejsce, gdzie muzycy w spokoju mogą tworzyć taką muzykę, jaką chcą. I udało mu się to. Jego wytwórnia Marsalis Music już od trzech lat pozwala młodym muzykom rozwijać zdolności.

Reklama