Dla Adamczyka to dar losu. "Coś, co powinno się zdarzyć po dwóch filmach o życiu Karola Wojtyły". To było niezwykłe wyzwanie dla niego, aktor wciąż czuje się obciążony tamtą rolą, choć od zakończenia zdjęć minęło już pół roku. Po tamtej pracy znajomi radzili mu nawet, żeby zagrał postać całkiem inną, np. seryjnego mordercy. No i doczekał się. Nie zagra jednak mordercy, tylko nieśmiałego, zagubionego nieudacznika w komedii "Testosteron".
Na planie nowego filmu gra razem siedmiu aktorów. Stężenie testosteronu jest bardzo wysokie. Ale pracuje im się świetnie, bo "wszyscy w naturalny sposób konkurujemy ze sobą". "Wszyscy się tu świetnie bawimy, przede wszystkim błyskotliwym tekstem" - opowiada aktor,
Piotr Adamczyk gra człowieka, któremu los spłatał figla. Obserwujemy go w dniu, kiedy dziewczyna zdradza go i ucieka niemal sprzed ołtarza. Świat wali mu się na głowę. W komediowym sosie rozgrywa się prawdziwa tragedia. W dodatku całkiem prawdopodobna. "Znam nawet podobną historię..." - tajemniczo dodaje Adamczyk.
"Piotr - człowiek, który zagrał papieża". Oczywiście chodzi o Piotra Adamczyka, którego zobaczymy wkrótce w drugiej części filmu o Janie Pawle II. Jerzy Pilch zażartował, że "Adamczyk po roli papieża powinien umrzeć". Popularny aktor chce jednak udowodnić, że to nie koniec jego kariery. Teraz zagra w komedii "Testosteron" razem z Maciejem Stuhrem, Borysem Szycem i Wiesławem Kotem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama