Amerykańska skarbówka nie widzi powodów, by gwiazdy stąpające po czerwonym dywanie były uprzywilejowane i nie musiały płacić podatku od nagród. Chyba że przekazałyby te kosze pełne prezentów na cele charytatywne. Wówczas mogłyby nawet odliczyć sobie podatek od darowizny. Zrobił tak w ubiegłym roku George Clooney, którego "torba pocieszenia" poszła na aukcji za 45 tys. dolarów.

Reklama

I nic dziwnego, że osiągnęła taką cenę, bo ilość prezentów na otarcie łez jest co roku imponująca. Nominowani bez statuetki otrzymują pełny wór gadżetów. Najróżniejsze firmy biją się o to, by ich produkty trafiły do gwiazd. Stąd taka różnorodność: od drogiej biżuterii, perfum, futer, biletów na wczasy w ekskluzywnych miejscach, po talony na zakupy w najsłynniejszych butikach czy eleganckie meble.

I choć zwykłemu człowiekowi mogłoby się zakręcić w głowie od takich rzeczy, to tylko obdarowane nimi gwiazdy wiedzą, że "torba pocieszenia" nigdy nie zastąpi Oscara...