To olbrzymi sukces nagradzanego już wcześniej serialu, opowiadającego o życiu jednoski antyterrorystycznej w Los Angeles. Podczas niedzielnej gali - w tym samym mieście - "24 godziny" uznano za najlepszy serial dramatyczny. Nagrodzono go też za reżyserię i za aktorstwo. Statuetkę Emmy dostał także odtwórca głównej roli Kiefer Sutherland.

Reklama

To właśnie ten serial przyniósł Sutherlandowi największe zaszczyty w karierze. Był już podupadającym aktorem, którym reżyserzy przestali się interesować. Zabrał się więc do pracy dla telewizji. I wypaliło. Z drugiej strony to prawdopodobnie talent Kiefera przyczynił się do popularności serialu, choć krytycy zwracają uwagę na ciekawy sposób opowiadania historii. Każdy z 24 odcinków to jedna godzina pewnej dramatycznej doby. I tak przez ostatnie lata telewidzowie - również w Polsce - emocjonowali się już pięcioma dniami z życia agenta antyterrorystycznej jednostki. W USA szósta seria - czy też dzień - zacznie się w styczniu przyszłego roku.

Za najlepszy serial komediowy uznano, nieznany jeszcze u nas, "Office", opowiadający o życiu biura, zarządzanego przez okropnego szefa. Nagrodę dla najlepszego aktora komediowego przyznano Tony'emu Shalhoubowi z serialu "Detektyw Monk". Jest to już trzecia statuetka, jaką otrzymał ten aktor.

Nagrody Emmy są telewizyjnym odpowiednikiem filmowych Oscarów.