Wszystko zaczęło się od prezentu, który podarował Stingowi jego gitarzysta - własnoręcznie wykonanej lutni. Instrument tak zainspirował muzyka, że postanowił "wziąć się" za twórczość grajka Johna Dowlanda. Grał on m.in. dla królowej Elżbiety I. I został okrzyknięty najlepszym kompozytorem swojej epoki.

Reklama

Niezwykła płyta "Songs From The Labyrinth" (Piosenki z labiryntu) ukaże się w paździeniku. "To owoc miłości. Chciałem po prostu nauczyć się tych utworów" - zwierza się Sting.