Pszoniak od lat z powodzeniem występuje zarówno w kinie, jak i na scenie teatralnej. Wkrótce będziemy mogli go zobaczyć w nowym filmie Volkera Schlöndorffa "Strajk", debiucie reżyserskim Stanisława Muchy "Nadzieja", a także w serialu telewizyjnym "Oficerowie". Czy wróci także na deski polskich teatrów? "Może. I w zależności od moich zagranicznych planów będę reżyserował <Zemstę> Fredry w warszawskim teatrze Montownia. Nadal będę grał w spektaklu <Wasza Ekscelencja> i wrócę do <Belfra>! Jean-Pierre'a Honore de Balzaka" - zapowiada aktor.

Reklama

Nowy sezon mógł Pszoniak rozpocząć także jako szef teatru. W maju zaproponowano mu objęcie stanowiska dyrektora artystycznego Teatru Polskiego we Wrocławiu. Przyznaje, że kusiła go ta propozycja. Ale decyzja łatwa nie była. "Nie mogłem postąpić pochopnie, bo mi szkoda życia na nietrafne posunięcia. Nigdy wcześniej nie brałem tego pod uwagę, że mógłbym zostać dyrektorem teatru. Nie wchodziło to w zakres moich zainteresowań. To by kompletnie zmieniło moje życie artystyczne i osobiste. Pracuję w Polsce i na Zachodzie, mieszkam w Warszawie i Paryżu, mam zobowiązania artystyczne. A teatru nie można prowadzić przez telefon. Szczególnie że w tym teatrze są trzy sceny" - opowiada Wojciech Pszoniak.

Czy wyobraża sobie, że pewnego dnia przestanie być aktorem? "Często powtarzam, że nie muszę być aktorem do końca życia. Sztuka aktorska to sposób myślenia o życiu, o świecie, o ludziach. Pozwala ona często wejść w świat, do którego zwykły człowiek nie ma dostępu, na przykład świat Szekspira, Dostojewskiego, Czechowa itd." - mówi.

Nie wzoruje się na nikim. A pytany, z kim rywalizuje, odpowiada: "Jedynie sam ze sobą".