Wzburzenie było tym większe, że kilka dni wcześniej Madonna, która zapowiada rychłe rozpoczęcie prac nad nową płytą, wyznała, iż spuszczenie małego psotnika z oczu na dłużej niż trzy minuty grozi poważnymi konsekwencjami. Niezabranie chłopca na premierę "Artura" mogło wprawdzie negatywnie odbić się na stanie pomieszczeń i mebli w jego bezpośrednim otoczeniu, ale z pewnością będzie miało zbawienny wpływ na stan konta jego przybranej matki. Nieważne, jak mówią, byleby mówili.

Taktyka skandalu nie raz ożywiała karierę Madonny. Nauczyła się więc nie tylko żyć z nieprzychylnością prasy, ale grać na niej jak na instrumencie. Nie inaczej było z kontrowersyjną scenografią jej ostatniego tournée.

Jeden z amerykańskich recenzentów okrzyknął "Confessions Tour" "popowym wydarzeniem roku, będącym polityczną kombinacją przedstawienia Cirque du Soleil z przesiąkniętą erotyzmem, gigantyczną potańcówką".

Pal jednak sześć całą estetykę disco porno z elementem kawaleryjskim, w jakiej utrzymane było show - najwięcej kontrowersji wzbudziła piosenka "Live to Tell", a ściślej rzecz biorąc nie tyle sama kompozycja, bo to utwór znany od 20 lat, ale fakt, że Madonna zaśpiewała go zawieszona na neonowym disco-krzyżu. Sprawa o obrazę uczuć religijnych trafiła nawet na wokandę holenderskiego sądu. Ten zaś kilka dni temu uznał wokalistkę za niewinną.

Dzięki temu balansowaniu na granicy dobrego smaku w ubiegłym roku została najwyżej notowaną kobietą na liście najlepiej zarabiających gwiazd "Forbesa". Równocześnie Madonnie udało się pobić rekord w latach 2002 - 2005 wyśrubowany przez Cher 273 koncertami w ramach "Farewell Tour".

Madonnie wystarczyło 60 występów, by zarobić ponad 194 mln dolarów. Z wyjątkiem praskiej Sażka Arena, gdzie zostało 676 biletów, wyprzedawała wszystkie obiekty do ostatniego miejsca. Rekord padł w Londynie. Ponad 172 tys. biletów na jej dwa koncerty na Wembley Arena wyprzedało się w ciągu 10 minut. W związku z wielkim zapotrzebowaniem zorganizowano pięć kolejnych występów. Wszystkie wyprzedały się do ostatniego biletu. Nic dziwnego, że na filmową wizytówkę tournée wybrała właśnie jeden z tych koncertów.

Wersja opublikowana na płycie niewiele różni się od tej, którą w Święto Dziękczynienia emitowała amerykańska telewizja NBC. Na DVD możemy zobaczyć nieocenzurowaną scenę ukrzyżowania, koncertowe wykonanie piosenki "Lucky Star" oraz kilka fucków, które Madonna ochoczo pokazywała do kamer. Mimo to widowisko "Confessions Tour" zachwyci najbardziej wybrednych. Od pierwszej sceny filmu "The Confessions Tour" wiadomo, że tu nie będzie prowizorki i półśrodków.











Reklama