Za swoich patronów - z wyboru - Hrabal uznał Apollinaire’a i Schulza. To zestawienie, łączące poezję z prozą niczym ogień z wodą, tylko pozornie jest paradoksalne.

W gruncie rzeczy zarówno w wierszach francuskiego poety, jak i w prozie drohobyckiego samotnika Hrabal odnajdywał tę samą gęstość obrazu, jego niebywałą zarazem, właśnie magiczną siłę oddziaływania. A przy tym obrazy te, czy znad Sekwany, czy z ulicy Krokodyli - wywiedzione były z gęstej, realistycznej tkanki.

Słowo i wyobraźnia pisarzy zamieniały tę realność w coś, co nazwano później pierwiastkiem surrealnym, poetyckim. Taki jest obraz aeroplanu przecinającego swoją trajektorią oś wieży Eiffla w wierszu "Strefa" Apollinaire’a: wokół lotnika szybują też anioły, prorok Eliasz i Apoloniusz z Tiany. Taki jest również obraz sierpniowej, drohobyckiej ulicy, na której słońce zamienia ludzkie twarze w maski Dionizosa.

Podobną metodę stosował Hrabal w swoim pisarstwie. Najbardziej banalne, zwykłe elementy praskiego przedmieścia czy wiejskiego Kerska - rozwijały się pod jego piórem w gęsto utkaną sieć obrazów: Hrabalowski narrator puszczał je w ruch i cieszył się jak dziecko, gdy zderzając się ze sobą - tworzyły nowe, nieoczekiwane, zaskakujące znaczenia.

W tym sensie był Hrabal konsekwentnym wyrazicielem europejskiej awangardy XX stulecia: "nieunikniona modalność widzialnego", jaką w monologu Stefana Dedalusa obwieścił czytelnikom James Joyce, została w prozie Hrabala podniesiona do rangi naczelnej zasady artystycznej. Nie był jednak - jak tylu innych przed nim i po nim - dekonstruktorem. Przeciwnie, z przypadkowych okruchów rzeczywistości starał się wydestylować całość. Tę predylekcję zawdzięczał historii, która w przypadku Czechów stale unicestwiała to, co wydawało się trwałe i niezmienne.

Z goryczą i poczuciem humoru dzielił los ze swoim małym, środkowoeuropejskim narodem, który wiedział, że istnienie państw, granic, systemów politycznych jest kruche i ulotne. Tak jak bogactwo czy status społeczny, które doktor praw Uniwersytetu Karola w Pradze, Bohumil Hrabal, stracił w komunistycznej rzeczywistości na zawsze. Jego perspektywa narracyjna, a także ludzka, była podobna Grassowskiemu spojrzeniu "z ulicy", z dołu drabiny społecznej. Może właśnie dzięki temu Hrabalowski obraz komunizmu ma do dziś taką siłę oddziaływania. Przymusowo skierowany do pracy w hucie opisał swoje doświadczenie nie z punktu widzenia poniżonego inteligenta, lecz uczestnika codziennych, zwykłych zdarzeń.

Obraz książek nieprawomyślnych, zbędnych, skazanych na niebyt, masowo unicestwianych w składzie makulatury jest w "Zbyt głośnej samotności" zapewne jedną z najgłębszych metafor XX stulecia.

Praga bez Hrabala, zaraz po tragicznej śmierci pisarza - wydawała się osierocona. U Fleku, U Vojwodów, Pod Zlatym Tigrem, U Pinkasów - wszystkie te miejsca, które odwiedzał, by w szumie słuchać niekończącej się narracji, nagle straciły swojego barda, artystę niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju. Pisarza, który zanurzając się bez reszty w epickim żywiole miasta, za swoich duchowych mentorów miał chińskiego filozofa Lao-Cy i... Chrystusa.

Najpełniejszym jego dziełem jest autobiograficzny cykl "Wesela w domu", którego narratorem uczynił własną żonę, ukochaną Eliškę. Tym prostym zabiegiem uzyskał ironiczny, kpiarski dystans do siebie i własnej twórczości.

Ale miłośnicy Hrabala, jego prawdziwi koneserzy, wiedzą doskonale, że największe skarby ukryte są równie gęsto w jego krótszych formach.

Dzisiaj, w zupełnie innej rzeczywistości, Hrabal podlega coraz to nowym ocenom. Nie brak i takich głosów w Czechach, że kompromisy, jakie zawierał pisarz z komunistycznym reżimem, szły czasami zbyt daleko. Jak zwykle w takich sytuacjach najgłośniej mówią ci, którzy nie napisali choćby jednej linijki godnej talentu Hrabala.

Nic jednak i nikt nie odbierze mu miejsca, jakie zajmuje w sercach czytelników. Wędrując po Pradze, na Libni, w Żiżkowie czy Winohradach, tak samo jak na Kampie czy Malej Stranie, będziemy już zawsze w samym centrum Hrabalowskiego świata. Równie dobrze można się w nim znaleźć, nie udając się do Pragi. Wystarczy sięgnąć po którąkolwiek z jego książek.

To niezwykły balsam na społeczne absurdy, artystyczne brednie, czy nieustanny jazgot polityków. Pod każdą szerokością geograficzną, milý pane Bohušku…

























Reklama