Meryl Streep jest uważana za największą aktorkę współczesnego kina. Niektórzy nazywają ją żeńskim odpowiednikiem Jacka Nicholsona, ale ten mówi: "Jestem ledwo cieniem męskiego wcielenia Meryl".



Jack Nicholson zaliczył bowiem "ledwie" 10 nominacji do Oscara (choć zdobył trzy złote statuetki) i "jedynie" 17 nominacji do Globu (które zamieniły się w sześć statuetek). Los sprawił, że dwukrotnie spotkali się na planie: w "Zgadze" Mike’a Nicholsa, gdzie byli parą kochanków, i w "Chwastach", gdzie zagrali bezdomnych lumpów. Jak wieść niesie, omal nie pozabijali się podczas pracy - oboje mają opinię apodyktycznych choleryków. Choć i w tym przypadku Meryl ponoć bije na głowę Jacka. Reżyserzy przymykają jednak oczy na jej humory, bo efekty pracy mistrzyni są nie do podrobienia…



Wszechstronnie wykształcona, wychowana w tradycyjnej amerykańskiej rodzinie absolwentka Yale, karierę aktorską zaczynała na Broadwayu. Stamtąd błyskawicznie trafiła na wielki ekran, debiutując w "Julii" Freda Zinnemanna.



Już za drugą rolę kinową - w "Łowcy jeleni" (1979) Michaela Cimino zagrała dziewczynę z Pensylwanii, której monotonne życie zmienia się pod wpływem dramatycznych wydarzeń w Wietnamie - młodziutka Meryl została nominowana do Oscara. Rok później była już właścicielką pierwszej złotej statuetki, którą zdobyła za wspaniałą rolę w "Sprawie Kramerów" Roberta Bentona.



Trzy lata później Meryl uhonorowano kolejnym Oscarem za kreację tytułową w "Wyborze Zofii" Alana J. Pakuli, adaptacji powieści Williama Styrona. Jako Polka, która próbuje zapomnieć o traumatycznych przeżyciach w oświęcimskim obozie, zaczynając nowe życie w Ameryce, znów stworzyła poruszającą kreację.



Od tej pory pracuje wyłącznie z najwybitniejszymi filmowcami. W jej dorobku próżno szukać nijakich kreacji. Nawet gdy film nie miał statusu dzieła wybitnego, Meryl i tak czyni ze swej roli prawdziwą perełkę i jego największy atut.



Dokładnie tak jak w ubiegłym roku - w przykrojonej wedle klasycznych hollywoodzkich schematów komedii "Diabeł ubiera się u Prady", która bez jej genialnej kreacji jako wrednej wydawczyni wpływowego magazynu mody byłaby tylko sprawnie opowiedzianą historyjką. Meryl jednak swą bohaterkę - w literackim pierwowzorze pozbawioną cienia ludzkich uczuć - zaopatrzyła w głęboko skrywane pokłady emocji i lęków.



Dzięki niej typowe babskie czytadło na ekranie okazało się i kinem obyczajowym, i psychologicznym studium kobiety sukcesu.



























Reklama