Pierwsza część farsy Neila Simone'a to historia erotycznego nieudacznika, który - by zacytować starą pieśń: "Ma ochotę na chwileczkę zapomnienia" - do mieszkania własnej mamusi sprowadza sobie dwie panie. Jedna to erotomanka, pijaczka i nikotynistka, druga - to wariatka zaciągająca się marychą.

Reklama

Sytuacja znana, pół wieku temu opowiedziana w fenomenalnej "Garsonierze" z Marylin Monroe i Jackiem Lemonnem. Już by się wydawało, że tak jak na tamtym stareńkim filmie ze sceny przy Litewskiej będą nam strzelać race humoru i szrapnele dowcipu, cóż, gdy najlepszy żart to pytanie zadane pokasłującej palaczce: "Śpisz z nawilżaczem?" - na co pada odpowiedź: "Jeszcze nie, ale na tym się chyba skończy".

Po tej serii beztroskich witzów, którym towarzyszy dość oszczędny śmiech publiczności, ma się ochotę zapalić maryśkę, zasnąć z nawilżaczem lub nawet z sokowirówką - byle w domu i z dala od Litewskiej. Na scenie jako Barney - Piotr Gąsowski z dwiema paniami, bezradny i zagubiony. Wcielenie samotności aktora wobec średniego tekstu i dwóch artystek, z których jedna gra niewiele, druga za to wali w publiczność kubłami ekspresji. Przyjemność dla wytrwałych oraz recenzentów siedzących z obowiązku. Pierwszą część państwo już znają, warto więc spóźnić się i do Syreny przybyć na 20.40, czyli na część po przerwie.

Na scenie znakomita Hanna Śleszyńska grająca Jenny, czyli trzecią niedoszłą kochankę bohatera sztuki. Świetne studium ludzkiej bezradności, życiowego zagubienia, kłębek kompleksów i erotycznych zahamowań. Paskudna czarna torebka kurczowo trzymana obiema dłońmi jest niby koło ratunkowe. Bardzo dobra rola, nic więc dziwnego, że i Gąsowski w tej drugiej część staje się innym aktorem, porzuca nie najdroższe gierki. Oboje są na scenie i śmieszni, i bardzo smutni. Szkoda jedynie, że trzeba na to czekać godzinę z hakiem.

Neil Simon: Bożyszcze kobiet. Przekład: Mira Michałowska. Reżyseria: Cezary Morawski. Scenografia: Ewa i Andrzej Przybyłowie. Teatr Syrena w Warszawie Premiera 18 V 2007 r.

Reklama