Najnowsza książka Jana Tomasza Grossa "Złote żniwa" stała się przedmiotem burzliwej dyskusji na dobrych parę miesięcy przed jej oficjalnym wydaniem. Po kraju poszła fama: Gross znowu szkaluje i obraża Polaków. Media, zarówno te przychylne autorowi, jak i te zdecydowanie mu wrogie, bez wahania podchwyciły gorący temat – nikomu jakoś nie przeszkadzało, że mało kto w ogóle czytał "Złote żniwa", że ostateczna wersja książki nadal znajduje się na etapie redakcji. Mieliśmy przecieki (ks. Isakowicz-Zaleski zamieścił w internecie podwędzone fragmenty niezredagowanego tekstu, by, że się tak wyrażę, przygotować rodaków na wiadro pomyj, które przyszykował dla nich Gross), mieliśmy akcję spamowania skrzynek e-mailowych Znaku, mieliśmy nawet absolutnie rozbrajające oświadczenia – oto jedno z nich, nader znamienne, a pochodzące z felietonu Rafała Ziemkiewicza "Żałosna hucpa Grossa", opublikowanego na portalu Interia.pl: "Fakt, że jego [Grossa] nowa książka nie ukazała się jeszcze po polsku, a więc jej nie czytałem, zupełnie mi [w zabraniu głosu] nie przeszkadza". Pozostawiam to bez komentarza.
Choć napisano już bardzo wiele słów o "Złotych żniwach", warto tak czy inaczej przypomnieć, o co chodzi – podejrzewam bowiem, że nie tylko Ziemkiewicz w ogniu emocji poczuł się dumnie rozgrzeszony z faktu nieprzeczytania inkryminowanej książki. Jan Tomasz Gross istotnie postanowił po raz kolejny wetknąć kij w mrowisko. W "Złotych żniwach" stawia tezę, że na obrzeżach Holokaustu odbywał się powodowany chciwością, regularny, zorganizowany i – co ważne – akceptowany przez lokalne zbiorowości rabunek żydowskiego mienia. Rabunek ów miał miejsce w całej okupowanej przez Niemców Europie. Na terenach etnicznie polskich zdarzał się zaś szczególnie często – z tej prostej przyczyny, że było po temu więcej okazji: w środkowej i wschodniej Polsce Żydzi stanowili przed wojną liczną mniejszość i z tych właśnie terenów hitlerowskie Niemcy postanowiły uczynić główną arenę Zagłady.
Gross wychodzi w swoim wywodzie od pewnego zdjęcia odnalezionego w 2008 roku przez reporterów "Gazety Wyborczej" – przedstawia ono pozującą nieznanemu fotografowi grupę kobiet i mężczyzn. Część z nich jest umundurowana. U stóp tej grupy leżą ludzkie czaszki i kości. Zdjęcie zostało zrobione tuż po wojnie na terenie hitlerowskiego obozu zagłady nieopodal Treblinki i przedstawia najprawdopodobniej mieszkańców okolicznych wiosek, którzy przez lata trudnili się przekopywaniem masowych grobów w poszukiwaniu kosztowności, w tym np. złotych zębów, przeoczonych przez Niemców na etapie selekcjonowania mienia pozostawionego przez Żydów. Jak na cmentarne hieny przyłapane na gorącym uczynku – sugeruje Gross – ci ludzie są nad wyraz spokojni i raczej zadowoleni.
Reklama



Reklama
W krótkich, często migawkowych rozdziałach przedstawia następnie całą panoramę owego wojennego wyzysku, począwszy od wielkomiejskiego szmalcownictwa, przez popełniane w biały dzień zbiorowe i tłumne kradzieże dóbr z domów przed chwilą wywiezionych Żydów, zajmowanie ich nieruchomości, szantażowanie rodzin żydowskich ukrywających przed Niemcami i pobieranie od nich wygórowanych opłat za opiekę, bezkarne zabijanie uciekinierów, którzy nie mieli przy sobie wystarczającej ilości pieniędzy, jawną współpracę polskich obywateli z nazistowskim aparatem przemocy, po finalną powojenną gorączkę złota na terenach zniwelowanych i zaoranych obozów śmierci. Każdy z przykładów tego barbarzyństwa jest tu udokumentowany. Co więcej, żaden właściwie nie pochodzi z badań samego Grossa – są to w dużej mierze świadectwa uprzednio już zebrane i poddane analizie przez historyków.
I tu ważna kwestia: "Złote żniwa" to esej. Mocny, emocjonalnie zaangażowany, niestroniący od ocen i szeroko zakrojonych wniosków. Takie prawo eseisty i popularyzatora nauki. Zawodowy historyk nie poważyłby się być może na tego rodzaju szybką syntezę. Gross zresztą wycina swoją opowieść z szerszego okupacyjnego kontekstu – biedy, głodu, terroru, ogólnego kryzysu moralnego – co nie znaczy, że ów kontekst nie istnieje; każdy myślący czytelnik będzie umiał go sobie dopowiedzieć. Autora interesuje jednak co innego: uchwycenie momentu, w którym Żydzi z ludzi stają się – systemowo, nie akcydentalnie – w optyce swoich niedawnych sąsiadów zwierzętami, które można bez wahania zgładzić, i towarem, który można sprzedać za niewygórowaną cenę. Zadaje pytania o rolę antysemickich stereotypów sprzed wojny – i generalnego zadowolenia z tego, że Niemcy tak umiejętnie załatwiają sprawę z Żydami. Dotyka też kwestii krańcowej obojętności polskiego Kościoła katolickiego wobec Holokaustu. Opowiada o tych, którzy ratowali Żydów, by po wojnie głucho milczeć w tej sprawie w obawie przez reakcją sąsiadów i groźbą grabieży. Nie jest to miła lektura.
Narracja Grossa zbytnio być może generalizuje opisywane zjawiska – nie były one jednak marginalne, w grę wchodziło kilkadziesiąt tysięcy ofiar. Trudno też zarzucić mu, że relatywizuje polski udział w Zagładzie, nie odnosząc go do sytuacji na całym kontynencie: znajdziemy w "Złotych żniwach" liczne przykłady z innych krajów – z Grecji, Francji, Rumunii, Litwy czy Ukrainy. Istotna jest inna sprawa – po stronie polemistów Grossa pojawia się często w odniesieniu do jego książek pogardliwe określenie „rewelacje”. Jakie znowu rewelacje? Wiedza była zgromadzona i dostępna. Myśmy to wszystko już wiedzieli wcześniej, tylko nie umieliśmy się przyznać, że wiemy.
Lubimy w Polsce myśleć o sobie jako o niewinnych ofiarach, ale przypominamy raczej rozhisteryzowanych, poranionych nastolatków. Jan Tomasz Gross bez litości nasze głęboko schowane rany obnaża i rozdziera – nawet jeśli robi to niekiedy w sposób przerysowany i tendencyjny. Wbija klin w schematy rozumowania wywodzące się z XIX-wiecznego nacjonalizmu, a traktujące naród jako monolit. Nie ma niczego takiego jak naród – to wspólnota wyobrażona i fikcyjna, a zgubny wpływ tej fikcji był jednym z kamieni milowych totalitaryzmu. Być może najwyższy czas pomyśleć o sobie po prostu jako o społeczeństwie – zawsze pełnym napięć i sprzeczności. Tak będzie łatwiej. Ale najpierw trzeba wyciągnąć wszystkie trupy z szafy.
ZŁOTE ŻNIWA. RZECZ O TYM, CO SIĘ DZIAŁO NA OBRZEŻACH ZAGŁADY ŻYDÓW | Jan Tomasz Gross, współpr. Irena Grudzińska-Gross | Znak 2011 | 29,90 PLN