Reżyser, który chciał nazwać swój film "HWDP", autor mrocznego "Pitbulla" zrobił wyestetyzowany i trochę polukrowany serial sensacyjny. Skąd ta zmiana?

Reklama

W Polsce wszyscy mają tendencję do szufladkowania i myślą, że do końca życia będę robił "złych poruczników", a mnie interesują różne gatunki - od filmu historycznego po SF. Widzami TVN-u są głównie kobiety. To one trzymają pilota i decydują, co ogląda rodzina. Dlatego powstał pomysł na melodramat sensacyjny. Dla mnie wyzwaniem było to, żeby nie zrobić polukrowanej plastikowej historii, która jest całkiem oderwana od rzeczywistości, jak większość polskich komedii romantycznych.

Główną rolę gra w niej Paweł Małaszyński. Według badań, jeden z najbardziej lubianych aktorów, ale tylko z wizerunkiem, który stworzył w "Magdzie M.". To nie problem?

Ludzie są po prostu przyzwyczajeni do tamtego serialu, ale Paweł tutaj też zbudował ciekawą postać i mam nadzieję, że stanie się kultowa.

Podobno długo pracował pan nad scenariuszem.

Pisaliśmy go w pięć osób przez cztery lata, potem jeszcze 10 osób z TVN-u pomagało nam go zredagować. Na całym świecie dwa lata to absolutne minimum. Nie da się napisać porządnego scenariusza w kilka miesięcy, choć niektórzy koledzy po fachu próbują tego dokonać. W "Twarzą w twarz" mamy koronkową zagadkę kryminalną ciągnącą się przez 12 odcinków. Myślę, że Agatha Christie byłaby zadowolona. W przestępstwo uwikłanych jest 13 osób. Z punktu widzenia każdej z nich wydarzyło się coś kompletnie innego.

Przy "Pitbullu" skorzystał pan z prawdziwych historii warszawskich policjantów. Serial "Twarzą w twarz" też powstał w taki sposób?

Reklama

Postaci są zainspirowane życiem. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale widzowie pewnie znajdą odnośniki do spraw, które znają z pierwszych stron gazet. Poza tym wspierał nas sztab konsultantów: specjalistów od giełdy, prawników i chirurgów plastycznych. Bohater na dwa lata kładzie się do kliniki chirurgii plastycznej w Szwajcarii. Wychodzi stamtąd z nową twarzą. Na szczęście okazało się, że takie operacje odbywają się nie tylko w filmach sensacyjnych.

"Twarzą w twarz" będzie miał sporą konkurencję. Jesienią zobaczymy kilkanaście nowych polskich seriali.

Wyjątkowość tego serialu polega na zderzeniu gatunków - melodramatu i serialu sensacyjnego. To światowy trend. Mieszanka gatunków zdecydowała m.in. o sukcesie "Rodziny Soprano". Chciałem też, żeby "Twarzą w twarz" wpisywał się w nurt takich produkcji jak "Zagubieni" czy "Skazany na śmierć". Ich widzowie mają ochotę rozwalić telewizor, kiedy kończy się odcinek. My też mamy dobrą intrygę i bardzo szybkie tempo opowiadania, około 70 scen w 45 minutach. Paweł Małaszyński zaniósł próbkę tacie, który chciał się pochwalić kolegom w pracy nową charakteryzacją syna. Panowie mieli obejrzeć 10 minut, ale tak się wciągnęli, że przełożyli delegację.