Niemniej jednak podstawowym tematem brytyjskiej pisarki jest nie feminizm czy inna ideologia, tylko nieprzystosowanie człowieka do świata i klęski, które z tego wynikają.

Jest pewien rodzaj powieści, który nazwę powieścią idealną. Powieść idealna ma zawsze ten sam motyw: pierwsze zakochanie, które nie prowadzi jednak do romansowego zwieńczenia, ale - do katastrofy. Krótko mówiąc, kiedy budzi się miłość, budzą się demony. Wyjęci przez miłość z ciepłego kokonu dzieciństwa bohaterowie dowiadują się na przykład, że są niezdolni do głębokich uczuć. Że boją się zależności od drugiej osoby albo - całkiem przeciwnie - że namiętność będzie odtąd permanentnym stanem ich ducha. A może chcą kochać inaczej, niż im pozwala społeczeństwo?

Reklama

Dlaczego taka powieść jest idealna? Bo każdy z nas ją przeżył. Dzięki swojej genialnej prostocie dociera prosto do naszej duszy. Żadnych niepotrzebnych wątków ani wyrafinowanych rozważań. Wszystko musi się po prostu zdarzać, tak jak im się zdarza. I musi być skrajnie indywidualne, niezgodne z żadnymi teoriami społecznymi, stanem wiedzy na temat psychologii człowieka etc. Krótko mówiąc, powieść idealna to nowoczesna forma baśni o Śpiącej Królewnie - tylko że przebudzenie pocałunkiem prowadzi nie do kolejnego snu rozkoszy, ale do katastrofy, którą jest samoświadomość.

Historia literatury zna kilka takich powieści idealnych. Jedną jest "Śniadanie u Tiffany’ego" Trumana Capote’a. Drugą "Goodbye, Columbus" Philipa Rotha. Trzecią, choć już bardziej złożoną, jest "Wielki Gatsby". Powieścią idealną jest również "Love story" i "Opętanie" Raymonda Radigueta. I zawsze chodzi o to samo: przez zderzenie z miłością i pożądaniem bohater odkrywa siebie. Ale nie tylko on dowiaduje się, kim jest. Dowiaduje się tego także autor. Jego kolejne książki będą jedynie glosą do tego pierwszego fundamentalnego odkrycia.

Reklama

I Doris Lessing napisała taką powieść. Jest nią pierwsza część "Czarnego notatnika", na który składa się opasłe tomiszcze "The Golden Notebook" ("Złoty notatnik" 1961), jej najsłynniejsza książka, nietłumaczona jeszcze na polski. Jest Afryka południowa, okres II wojny światowej. Anna, z pochodzenia Brytyjka, spędza całe dnie i noce w grupie młodych komunistów próbujących walczyć z rasizmem w Afryce. Jest przy tym dziewczyną ich przywódcy. Ale te młodzieńcze debaty polityczne to przede wszystkim pretekst do młodzieńczych oczarowań zmysłowych: mówiąc o komunizmie, wszyscy przede wszystkim pragną siebie nawzajem. I Anna po omacku szuka tego, co będzie dla niej ważne w mężczyznach: czy zwierzęca siła i ciepło seksownego robotnika? Czy lodowata pewność siebie niemieckiego uciekiniera, cynika, który zrobi potem w NRD karierę oficera politycznego? (Co ciekawe, pierwszy mąż Lessing, od którego wzięła nazwisko, był właśnie niemieckim komunistą). Aż przychodzi katastrofa: ktoś musi wyjechać, inny ginie w wypadku lotniczym. Jest przecież wojna. I Anna w tym czasie straciła niewinność: zrozumiała, że jest w niej coś, co nie pozwala jej się przystosować. Zaczyna się dla niej katastrofa, którą będzie dorosłe, samoświadome życie.

Lessing już nigdy nie porzuci tego tematu. Wątek nieprzystosowania i katastrofy, z taką cudowną prostotą ujęty w historii Anny, pojawi się w jej innych książkach. Po pierwsze, w pozostałych częściach samego opus magnum "The Golden Notebook". Ta sześćsetstronicowa powieść złożona z głównej fabuły i czterech przewijających się notatników bohaterki (jednym jest właśnie owa minipowieść o dojrzewaniu w Afryce Południowej) opowiada o kryzysie, jaki przeżywają dwie młode kobiety w Wielkiej Brytanii w latach 50. Kryzysie wiary w komunizm (zaczynają do nich docierać pogłoski, że może Stalin nie jest aniołem) i kryzysie wybranej drogi życiowej. I Anna, i Molly zostały wolnymi kobietami: nie wyszły za mąż albo się rozwiodły, nie są zależne od mężczyzn, same pracują, same wychowują dziecko Molly - i czasami tej odważnej decyzji żałują. To zresztą ciekawa opowieść o przyjaźni kobiet, która wydaje się czymś więcej niż przyjaźnią.

Na marginesie zaznaczę, że dla Polaka, w dodatku w dzisiejszych czasach, fragmenty o komunizmie są nieco wstrząsające. Śmiertelnie poważne debaty, w rodzaju "Czy to możliwe, że Stalin wiedział o łagrach? Przecież Stalin to człowiek głęboko moralny", mnie osobiście wydają się mocno niestrawne i do poważnej problematyki psychologicznej dodają niezamierzony przez autorkę efekt humorystyczny. Trudno mi jakoś brać całkiem poważnie kobiety, które jak prawdę objawioną powtarzają hasło: "Literatura nie ma prawa pochylać się nad indywidualnym losem, ale powinna kroczyć dziarsko naprzód, dając wzór masom pracującym". I pisząc książkę w 1961 r., Lessing specjalnie się od tych humorystycznych niepokojów moralnych nie zdystansowała. Chwała Bogu jednak, że sama, choć niegdyś komunistka, ostatecznie nie wzięła sobie tego przykazania do serca.

Reklama

O naszej niekompatybilności ze społeczeństwem opowiada też pierwsza, doskonała powieść Lessing "The Grass is Singing" (1950 r., również nietłumaczona dotąd na polski) - książka, z którą trzydziestoletnia Lessing przyjechała z Rodezji do Wielkiej Brytanii, żeby zostać pisarką. I momentalnie odniosła sukces. To przerażająca opowieść o tym, jak młodą szczęśliwą kobietę zniszczyło małżeństwo. Do trzydziestki żyła samotnie w małym miasteczku w Rodezji, pracowała, bawiła się, miała mnóstwo przyjaciół, ale nagle jej wmówiono, że w jej wieku musi czym prędzej wyjść za mąż. Dziewczyna nikogo nie kochała, nie miała nawet specjalnego pociągu do mężczyzn, wystarczało jej, że była adorowana - ale zacisnęła zęby, znalazła kandydata i spełniła swoją powinność. Co skończyło się tragedią - okazało się, że tradycyjne wzorce nie są gwarancją szczęścia dla każdego i niektórzy się w nich po prostu nie odnajdują. Ta powieść to także studium relacji pomiędzy białymi a czarnymi mieszkańcami Afryki: relacji pełnej nienawiści, pogardy, ale i fascynacji. Biała kobieta boi się panicznie czarnego służącego - ale nie może bez niego żyć i coraz bardziej pozwala mu się do siebie zbliżyć.

Te realistyczne, psychologiczne powieści o kobietach na skraju załamania nerwowego i o ich trudnych relacjach z mężczyznami w zmieniającym się społeczeństwie to moim zdaniem najlepsze, co wyszło spod pióra Lessing. Ale ona sama ponoć bardziej ceni inny nurt swojej twórczości: nurt, który można nazwać science fiction. Należy do niego właśnie znane w Polsce "Piąte dziecko" - krótka książeczka o parze, która w nowoczesnym świecie chciała żyć zgodnie z dawnymi wartościami (dom, duża rodzina) i została za to pragnienie ukarana dzieckiem potworem. Tu także rzecz dotyczy więc nieprzystosowania człowieka. Tym razem jednak, odwrotnie niż na przykład w "The Grass is Singing", opresyjny okazuje się nie tradycyjny model - ale przeciwnie, model nowoczesny. To powinno zamknąć usta tym, którzy by chcieli sprowadzić Lessing wyłącznie do roli walczącej feministki. I kontynuacja tej powieści "Podróż Bena" - według mnie książka karykaturalnie uproszczona, jakby napisana na kolanie i przez to niedobra - kończy się pesymistyczną diagnozą: inny nigdy nie znajdzie sobie miejsca w naszym społeczeństwie.

Ale Lessing jest w sumie autorką ponad 50 książek, w tym doskonałej autobiografii, a także tomików opowiadań i wierszy. Więc niech nas nie dziwi, że pośród wielu dzieł znakomitych znajdziemy także książki nieciekawe i źle napisane. Przede wszystkim jednak poczekajmy na polskie tłumaczenie "Żółtego notatnik". Bez tej książki trudno podsumowywać twórczość tej autorki.