W wyprodukowanej w Iranie biblijnej epopei wyreżyserowanej przez Nadera Talebzadeha, jeden z najbardziej znanych tamtejszych aktorów Ahmad Soleimani wciela się w postać "proroka Jezusa, którego zamordowali Żydzi". W filmie naucza z Koranu i wygłasza tyrady nasycone politycznymi podtekstami. Wątek uczestnictwa Rzymian w całej historii został niemal całkowicie pominięty, a na koniec filmu Jezus nie zostaje też ukrzyżowany. W finałowej scenie prosto do nieba zabiera go siwy, brodaty mężczyzna. Odtwarzający rolę Jezusa Soleimani został również ucharakteryzowany tak, aby wyglądał bardziej na Palestyńczyka niż Żyda.

Reklama

Sam Talebzadeh twierdzi, że jego zamiarem było nakręcenie filmu "zdecydowanie lepszego od <Pasji> Mela Gibsona". "Widziałem to dzieło kilka razy i mogę powiedzieć, że od strony technicznej nie można mu niczego zarzucić. Podobnie, jeśli chodzi o religijne zaangażowanie jego twórcy. Szkopuł polega jednak na tym, że opowiada źle całą historię" - powiedział reżyser w wywiadzie dla branżowego magazynu "Variety".

Pytany z kolei przez dziennikarzy AFP o to, dlaczego uznaje film Gibsona za "niewłaściwie nakręcony" Talebzadech odpowiada krótko: "Według islamu Jezus był prorokiem, a nie synem Boga. Nie wierzymy również w to, że został ukrzyżowany i zmartwychwstał. Chcemy przekazać tę prawdę chrześcijanom. A ja traktuję mój film jak misję, która ma im to uświadomić".

Pod koniec zeszłego roku reżyser irańskiej wersji życia Jezusa pojechał do posiadłości Mela Gibsona w Malibu w Kalifornii z kopią swojego filmu w kieszeni, aby zaprezentować ją producentowi "Pasji". "Pech chciał, że była akurat niedziela i ochrona przy bramie powiedziała mi, że pan Gibson jest w kościele. Zostawiłem więc dla niego przesyłkę z filmem i krótki liścik. Obiecano mi, że zostanie dostarczona. Tak się chyba jednak nie stało. A szkoda" - żali się w reżyser w wywiadzie dla "Variety".

Reklama

"Jezus, duch boży" jest największą produkcją w historii irańskiej kinematografii. W filmie wystąpiło tysiące aktorów i statystów, a jego budżet wyniósł około 50 mln dolarów. Honorowy patronat nad dziełem objął osobiście prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad. Wyłożył również na jego realizację spore fundusze z państwowej kasy i na pewnym etapie wziął udział w tworzeniu scenariusza, uzgadniając z Talebzadehem religijno-polityczne aspekty kluczowych scen.