Drugi pełnometrażowy film Sofii, córki wybitnego reżysera Francisa Forda Coppoli, była bowiem dopiero trzecią - po Linie Wertmuller i Jane Campion - kobietą nominowaną do Oscara za najlepszą reżyserię. W tej kategorii starcie przegrała z bezkonkurencyjnym wówczas twórcą „Władcy Pierścieni” Peterem Jacksonem, ale zdobyła za to statuetkę za najlepszy scenariusz (nagrodzony wcześniej także Złotym Globem).

Reklama

Akcja „Między słowami” toczy się w Japonii. W Tokio przypadkowo spotykają się podstarzały aktor występujący w reklamach Bob Harris (Bill Murray) i młodziutka żona popularnego fotografa Charlotte (Scarlett Johansson). Oboje znudzeni, poszukujący zmian w życiu, spędzają razem wolny czas, a ich przyjaźń szybko zaczyna balansować na granicy romansu.

Wbrew pozorom film Sofii Coppoli nie jest typową komedią romantyczną, jakich w Hollywood produkuje się wiele. To słodko-gorzki portret ludzi osamotnionych, szukających zrozumienia i pocieszenia, zagubionych nie tyle „między słowami”, co przede wszystkim w otaczającej ich rzeczywistości. Zderzenie amerykańskiej mentalności z japońską kulturą i obyczajami podkreśla dodatkowo alienację dwojga bohaterów, prowadząc jednocześnie do wielu zabawnych sytuacji. Część krytyków uznała co prawda żarty z Japończyków za rasistowskie, ale sami mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni filmu Coppoli za obraźliwy nie odebrali.

„Między słowami” zawiera także sporo elementów autobiograficznych. Postać męża Charlotte, granego przez Giovanniego Ribisiego, to filmowa wersja ówczesnego męża Sofii Coppoli, reżysera Spike’a Jonze (ich małżeństwo rozpadło się krótko po premierze „Między słowami”). Zaś podrzędna aktorka kina akcji, promująca w Japonii swój najnowszy film, to złośliwa karykatura Cameron Diaz. Nawet Francis Ford Coppola - podobnie jak filmowy Bob Harris - także występował w japońskich reklamach, polecając zresztą ten sam produkt - whisky Suntory.

Reklama

Nie tylko dlatego jednak „Między słowami” to film bliski życia. Ta umjmująca, kameralna historia, opowiedziana subtelnie i z dystansem, mogłaby przydarzyć się każdemu z widzów. Nieważne, czy w Tokio, Nowym Jorku czy Warszawie.