Dziennikarz telewizyjny roku - Bogdan Rymanowski (TVN). Prezenter roku - Justyna Pochanke (TVN) Największa gwiazda piosenki i estrady - Justyna Steczkowska (TVN). Osobowość telewizyjna roku - Piotr Bałtorczyk (Polsat). Twórca najciekawszego programu telewizyjnego - Szymon Majewski (TVN). Największe odkrycie telewizyjne - Joanna Liszowska (TVN/Polsat).

Prezes telewizji publicznej Andrzej Urbański był świadkiem bezprzykładnej klęski swoich podopiecznych. Nawet Janusz Gajos, który renomę zawdzięcza w dużym stopniu filmom, serialom i spektaklom teatralnym emitowanym niegdyś w TVP, stauetkę dla najlepszego aktora dostał za udział w polsatowskim serialu "Ekipa". Jego autorka, Agnieszka Holland, ściskajac w reku SuperWiktora za tak zwany całokształt twórczości, błagała Donalda Tuska, by uzdrowił media publiczne, zamiast je dobijać. Premier tylko się uśmiechał.

Pomijając chybione porównywania Wiktorów do Oscarów i Złotych Globów i nachalną reklamę TVN-owskich gwiazd i programów, trzeba przyznać, że niedzielna gala została przygotowana i pokazana profesjonalnie i z wyobraźnią. Nawet dziedziniec warszawskiej Politechniki wyglądał jak wnętrze rzymskiego Koloseum z czasów jego świetności. Na scenie, oprócz gwiazd telenowel i uczestników taneczno-piosenkarskich show, produkowanych na zachodniej licencji, pojawili się także ludzie z innej bajki: były premier Jerzy Buzek i ksiądz Adam Boniecki i wspomniany Janusz Gajos.

Klęski TVP dopełnili telewidzowie, przyznając swego Wiktora Kindze Rusin. Nie można więc mówić o spisku elit, czyli owych 150 laureatów Wiktorów, tworzacych Akademię Telewizyjną. TVP nie kojarzy się dziś z dobrą rozrywką ani z profesjonalnym dziennikarstwem. Straciła rząd dusz, a po 23 edycji Wiktorów powinna stracić także złudzenia. Dawne czasy nie wrócą.





Reklama