Płótno o rozmiarach 116 na 105 centrymetrów przedstawia brodatego, muskularnego olbrzyma, pod którego nogami w popłochu biegają ludzie i zwierzęta wielkości mrówek. W tle widać pofałdowany krajobraz północnej Hiszpanii. Eksperci do dzisiaj sprzeczają się o interperetację obrazu, namalowanego między 1810 a 1812 rokiem. Jedna z ciekawszych teorii głosi, że jest to ilustracja wiersza baskijskiego poety, w którym opiekuńczy duch kraju pojawia się, by rozgromić francuskich okupantów.

Wątpliwości względem "Kolosa" istniały od dawna, jednak sprawa stanęła na ostrzu noża gdy w kwietniu Prado wykluczyło malowidło, uważane za symbol wojen napoleońskich z wystawy "Goya w czasach wojny". Kropkę nad "i" władze muzeum postawiły ogłaszając, że nie uznają już "Kolosa" za dzieło hiszpańskiego geniusza.

Najbardziej prawdopodobnym autorem płótna jest uczeń i asystent Goi, Asensio Julia, zwany El Pescadoret, gdyż jego ojciec był rybakiem. Artysta, pochodzący z Walencji kopiował prace mistrza, a być może brał udział w tworzeniu niektórych z nich. W rogu obrazu odnaleziono znaki, wyglądające na inicjały Julii.

Nie wszyscy eksperci zgadzają się z wyrokiem Prado. Brytyjski historyk sztuki Nigel Glendinning powiedział, że nadal wierzy w autentyczność płótna. Jego zdaniem istnieją źródła pisane, wskazujące, że "Kolos" jest dziełem Goi. Hiszpanka Manuela Mena, twierdzi jednak, że wygląd olbrzyma świadczy, że jego twórca, w odróżnieniu od autora "Mai", miał nader blade pojęcie o anatomii.

Madryckie Prado posiada największą na świecie kolekcję obrazów Goi. Choć tabliczka pod "Kolosem" zostanie zmieniona, będzie nadal eksponowany w tej samej co dotychczas sali. Zamieszanie wokół płótna z pewnością sprawi, że będzie się ono cieszyło teraz jeszcze większym zainteresowaniem zwiedzających.







Reklama