Pomysł, aby wcielić się w superbohaterkę, po raz pierwszy przyszedł Beyonce do głowy, gdy na wystawie w nowojorskim Metropolitan Museum of Art zobaczyła kusy kostium Lyndy Carter z kultowego serialu telewizyjnego z lat 70. Piosenkarka nie zwlekając umówiła się na spotkanie z przedstawicielami wydawnictwa DC Comics i studia filmowego Warner Bros. i zawiadomiła ich o swym zainteresowaniu rolą Wonder Woman na dużym ekranie.

"Czarna Wonder Woman to byłaby mocna rzecz. Chyba nadeszła pora na to, prawda?" - pyta retorycznie 27-letnia żona rapera Jaya Z. W rozmowie z "Los Angeles Times" Beyonce wyznała, ze już nie może się doczekać chwili, gdy weźmie w swoje dłonie lasso - nieodłączny atrybut słynnej komiksowej heroiny. Oprócz rasowego, gwiazda ma także inne argumenty. Dwa lata temu została nominowana do Złotego Globu za rolę w filmie "Dreamgirls", zagrała też w komediach "Różowa Pantera" i "Austin Powers i Złoty Członek".

Wonder Woman wymyślił w 1941 roku William Moulton Marston, psycholog znany z wynalezienia wykrywacza kłamstw. Sukces komiksowej serii z nowym wcieleniem Amazonki uznano za jeden z przejawów emancypacji kobiet. O ekranizacji "Wonder Woman" mówi się już od lat, ale zapał Hollywood ostudziła kasowa klęska "Cat Woman" z Halle Berry.

Wytwórnia Warnera ma jeszcze jeden powód, by nie śpieszyć się z decyzją - w lutym przyszłego roku na ekrany wejdzie animowana "Wonder Woman". Deklaracja Beyonce nie wzbudziła enuzjazmu wsród fanów superbohaterki także dlatego, że w bardzo wysoko oceniają serial, w którym główną rolę grała była miss Ameryki - Lynda Carter, półkrwi Meksykanka. "Czarna Wonder Woman to nonsens, a Beyonce nie zmieści się w jej kostiumie" - można wyczytać na internetowych forach. Według Carter, najlepiej sprawdziłaby się w roli jej następczyni Catherine Zeta-Jones.









Reklama