Mimo zdiagnozowania raka okrężnicy 81-letnia Eartha Kitt pozostawała w świetle reflektorów do swoich ostatnich dni. Jeździła po kraju z musicalem "Kopciuszek", wzięła udział w niezależnej broadwayowskiej produkcji "Mimi le Duck", grała ekskluzywne koncerty w londyńskim Pigalle Club oraz regularnie występowała w Ballroom i Cafe Carlyle na Manhattanie. "Jestem ostatnim Mohikaninem, creme de la creme kabaretu - mówiła w ostatnim wywiadzie. - Kocham występować przed publicznością. Czuję wtedy, że żyję".

Reklama

Dziś bez Kitt trudno wyobrazić sobie karierę Shirley Bassey, Grace Jones czy gwiazd pokroju Janet Jackson, której marzeniem jest zagranie w jej biografii. Niezwykły życiorys tej czarnoskórej artystki urodzonej w ubogiej rodzinie w Karolinie Północnej, która wbrew przeciwnościom losu stała się pierwszą gwiazdą estrady w latach 50., budzi podziw. Jej zainteresowania i wrażliwość ukształtowały koncerty Billie Holiday oraz grupa taneczna Katherine Dunham. "Dunham była tego samego koloru skóry co ja" - wspominała Kitt. "Dała mi poczucie tego, że skoro ona jest powszechnie akceptowana, to ja też mogę być".

Razem z nią wyjechała do Europy, gdzie pracowała nad własnym stylem, a później rozpoczęła solową karierę. W Paryżu uczyła się francuskiego i ćwiczyła charakterystyczne vibrato. Swoimi występami oczarowała samego Orsona Wellesa, który przygotowywał inscenizację "Doktora Fausta" i obsadził ją w roli Heleny. "Kiedy spytałam go, ile lat ma bohaterka i jaką jest osobą, on odpowiedział, że wybrał mnie do tej roli, bo reprezentowałam ideał kobiety" - wspominała. W 1951 r. wystąpiła w londyńskim Churchill’s i jak twierdziła, "wtedy poczuła się Earthą Kitt".

Po powrocie do Ameryki nabrała pewności siebie. Śmiało epatowała kobiecością, zyskując miano pierwszej czarnoskórej seksbomby, czarowała publiczność urodą, wytwornymi sukniami, a przede wszystkim zmysłowym głosem z mocną chrypką. Co prawda jej kariera w Stanach rozpoczęła się od sukcesów na Broadwayu oraz świątecznej piosenki "Santa Baby", ale piosenkami "I’d Rather Be Burned as a Witch" i "I Want to Be Evil" zaczęła podkreślać wizerunek wampa, a śpiewanymi po francusku "C’est si bon", "La vie en rose" z repertuaru Edith Piaf - związek z najlepszą europejską tradycją muzyczną.

Reklama

Została też zaakceptowana przez kulturę masową - wystąpiła w filmie "Mark of the Hawk" u boku Sidneya Poitiera oraz w "Saint Louis Blues" z Natem Kingiem Cole’em i "Anna Lucasta" z Sammym Davisem Jr. Przyznano jej nawet własną gwiazdę na Hollywood Boulevard. Największy rozgłos przyniosła jej rola Kobiety-Kota w serialu "Batman" z końca lat 60. Artystka nie zmarnowała rozgłosu i kiedy została zaproszona do Białego Domu, skrytykowała wojnę w Wietnamie. Została za to wydalona z kraju, a w aktach CIA wpisano jej, że jest "sadystyczną nimfomanką z niewyparzonym językiem".

Chociaż od połowy lat 70., kiedy powróciła triumfalnie na Broadway z musicalem "Timbuktu!", jej kariera zdecydowanie zwolniła, wciąż każda jej kolejna autobiografia budziła ogromne zainteresowanie, a Kitt jako wszechstronna wokalistka, tancerka i aktorka cały czas występowała na estradzie i w filmach, użyczała głosu postaciom kreskówek "Nowe szaty króla" i "Nowa szkoła króla", a także pozostawała aktywna na scenie muzycznej. W latach 80. udało się nawet załapać na modę na disco z singlem "Where Is My Man" oraz piosenką "Cha Cha Heels" z Bronsky Beat, a w połowie 90. trafić do starszej jazzowej publiczności z "Back in Business".

Podsumowaniem jej bogatego dorobku i niejako testamentem jest wydany miesiąc temu koncertowy album "Live at the Cheltenham Jazz Festival", na którym znalazły się utwory Jacques’a Brela, Edith Piaf, Kurta Weila, Cole’a Portera, George’a Gershwina, a nawet gwiazdy disco Donny Summer.