"Diabły z Loudun"
(oryg. "The Devils od Loudun")
Aldous Huxley
Przeł. Bartłomiej Zborski
Wyd. PIW, 2010
Ocena 5/6



Aldous Huxley (1894 – 1963) pozostaje dziś pisarzem nieco zapomnianym – powszechnie jest kojarzony właściwie wyłącznie z „Nowym wspaniałym światem” (1932), swoją wczesną antyutopijną powieścią, kpiącą z ideałów futuryzmu i nowej cywilizacji industrialnej, oraz z eksperymentami z substancjami psychoaktywnymi – jego eseistyczne „Wrota percepcji” (1954), łączące wschodni mistycyzm z narkotyczną psychodelią, stały się biblią kontrkulury. Huxley był jednak, o czym nie powinno się zapominać – jednym z najświetniejszych umysłów swojej epoki, człowiekiem niesłychanej wszechstronności i erudycji.






Reklama

Najlepszym dowodem na to po raz pierwszy publikowane w Polsce głośne „Diabły z Loudun” (1952) – rozległy esej traktujący o tragicznym losie księdza Urbaine’a Grandiera, skazanego w 1634 roku na śmierć za czarnoksiężnictwo oraz konszachty z diabłem – w wyniku których przyczynił się do rzekomego opętania sióstr z miejscowego konwentu urszulanek – i spalonego za owe przewiny na stosie. Tę książkę powinniśmy, rzecz jasna, przeczytać już dawno temu: w zamian mogliśmy poznać jednak utwory przez nią inspirowane: film „Diabły” Kena Russella czy operę „Diabły z Loudun” Krzysztofa Pendereckiego. Sam esej Huxleya w czasach PRL-u nie miał chyba szans na publikację – zbyt wiele tu trafnych uwag na temat psychologii i socjologii władzy.

Huxley nie byłby sobą, gdyby ograniczył się wyłącznie do zrelacjonowania (pasjonującej skądinąd) historii Grandiera i jego oponentów. Dzieje upadku dumnego i rozwiązłego księdza oraz spisku, jaki doprowadził do śmierci kapłana, służą Anglikowi raczej za pretekst do ogromnej liczby erudycyjnych wycieczek: o specyfice i uniwersalności życia duchowego XVII-wiecznej Francji, o blaskach i cieniach ruchu jezuickiego, o osobliwościach medytacji i kontemplacji, o mechanizmach uruchamiających wczesnonowożytny strach przez czarami, o technikach egzorcyzmowania, o ówczesnej seksualności i sposobach jej kompensacji, o mistykach i realistach. Ta książka to istna encyklopedia, błyskotliwa i dość złowieszcza.

Złowieszcza, bo Huxley za pomocą „Diabłów z Loudun” bada w gruncie rzeczy odwieczne cechy natury ludzkiej, utrwalone przez religie i ideologie – naszą skłonność do konformizmu za wszelką cenę; łatwość, z którą wpasowujemy się w gotowe schematy myślenia; swobodę, z jaką wszelka władza dokonuje manipulacji już na poziomie języka i systemu pojęć; okrucieństwo, z którym zawsze gotowi jesteśmy się zgodzić, jeśli stanowi składnik jedynej słusznej wiary. W tym sensie esej Huxleya jest jednym z najciekawszych ostrzeżeń przed siłą totalitarnego myślenia o rzeczywistości. Urbain Grandier istotnie był uroczym łajdakiem, ale czy zasłużył na śmierć w męczarniach po fikcyjnym, absurdalnym procesie? Świetna literatura.

Reklama