Polak snujący się po Aleksandrii ma misję, chce "uczynić" miasto, stworzyć rzeczywistość godną człowieka, będącą w stanie sprostać jego duchowym potrzebom. Takiej rzeczywistości nie znalazł w Polsce i nie znalazł w katolicyzmie, więc ruszył w świat w poszukiwaniu swego raju, prawdziwego Domu.

Reklama

Stary, dobry ład skończył się wraz z upadkiem PRL-u. Jednak można go odtworzyć, wsłuchując się w życie egipskiej metropolii. Wsłuchać się czy wpatrzyć – to za mało, trzeba stać się jej aktywną częścią, trzeba codziennie chodzić do pracy pisarza, zapisując i nagrywając wszystko, co się w swej ulotności da utrwalić. I tu zaczyna się cudowność tego życiowego i pisarskiego eksperymentu.

Skojarzenia ze Stachurą nie będą od rzeczy. W końcu Stachura to dla niektórych najsubtelniejszy wykwit PRL-u. Z jego śmiercią skończyła się określona epoka. Ale żyją następcy tacy jak Kalwas, poeci bycia w stałym napięciu i zbrataniu z istnieniem.

W Aleksandrii istnienie ma wyjątkowo piękny i intensywny wymiar, zupełnie jak te ostre i czułe zapachy z upodobaniem opisywane przez autora. Leniwy i chaotyczny charakter istnienia to tylko pozór skrywający to, co najważniejsze, a co doprowadza Piotra do ekstazy. Chodzi o tolerancję i szacunek, o bogactwo współżyjących kultur, języków i religii. Śpiew Sawiny jest tego najlepszym przykładem. Ta Greczynka śpiewa w wielu językach i dialektach. W pewnym momencie usłyszymy w jej wykonaniu przebój Niemena "Sen o Warszawie". Peerelowska nostalgia miesza się z głodem prawdziwego świata, niespiesznego, egzotycznego i staroświeckiego.

Reklama

Ta książka ma coś z duchowego kryminału, gdyż ważnym wątkiem jest sprostanie otaczającym bohatera tajemnicom. Wędrówka za magicznymi srebrnymi strzałkami doprowadzi do odkrycia czegoś, co przerasta rzeczywistość w jej fizykalnym wymiarze.

Nie udało się jednak Kalwasowi rozciągnąć owej cudowności na chamów pozostałych w opuszczonej przezeń Polsce. Tak jakby cudowność działała tylko w ciepłym klimacie i duchowej aurze islamu. W tym miejscu Stachura zasmuciłby się głęboko. Skoro wszyscy są potencjalnymi poetami, wszyscy piszą Księgę i są przez nią pisani, skąd ten surowy, wręcz fanatycznie zapalczywy osąd Polski po 1989 roku? Wydaje mi się, że w niej też można znaleźć poezję i cudowność. Tylko że trzeba odważnie zanurzyć się w jej życiu i wejść pomiędzy pogardzanych. Trzeba im dać literacką i duchową szansę. Nie wszyscy chowają za pazuchą bejsbolowy kij i bez opamiętania żłopią piwo.