„Studnia została zatruta” – pisała Chantal Delsol o tym, co stało się w Europie w XX wieku. Leo Strauss to samo nazywał „przyprowadzeniem nad skraj przepaści”. Pisano także o „zaćmieniu Europy” i „mrocznym kontynencie”. Hannah Arendt wskazywała na zerwanie tradycji europejskiej, z gorzką ironią podkreślając, że filozofowie piszący o absurdach i tragizmie ludzkiej kondycji przed wiekiem XX przypominali raczej dzieci krzyczące w ciemnościach niż proponujących poważne diagnozy mędrców.

Reklama

Do tej oceny „najkrótszego stulecia” przyczyniły się przede wszystkim bezprecedensowość zbrodni systemów totalitarnych i dwie wielkie wojny, które przetoczyły się wtedy przez wszystkie kontynenty. Za sprawą tych wydarzeń rewolucja dotknęła wiele dziedzin życia, w tym szczególnie głębokie zmiany dało się zaobserwować w dziedzinie filozofii. Nigdy wcześniej „myślenie tragiczne” nie było tak powszechnym zjawiskiem w refleksji na temat kultury europejskiej i losu człowieka. Jak pisał Odo Marquard, wraz z modernizacją współczesnego świata następuje w społeczeństwach coraz większy rozwój zmysłu historycznego.

Ponieważ przeważający rodzaj racjonalizacji polega dziś na określaniu celów na przyszłość (zatem jest ahistoryczny), jako kompensacja kwitnie kultura pamięci. Bowiem „im bardziej się racjonalizujemy, tym więcej musimy opowiadać”. Także – a może przede wszystkim – o naszym cierpieniu. Chociaż – przypomnijmy – elementy takiego myślenia pojawiają się znacznie wcześniej. Zagadkową historię Hioba poznajemy już w Starym Testamencie. We wczesnych dialogach Platona Sokrates zastanawia się, czy istnieją powody, byśmy obawiali się śmierci, ostatecznie uznając filozofię za przygotowanie do tego zagadkowego przejścia w nieznane. Jego zdaniem, ponieważ nie wiemy, co nas tam czeka, nie należy w żadnym razie popadać z jej powodu w rozpacz. Należy raczej nadać jej sens jako sprawdzianowi jakości życia wiedzionego wcześniej.

Tę właśnie skomplikowaną tematykę porusza Józef Leszek Krakowiak w opublikowanej właśnie książce „Absurd. Pytanie o sens ludzkiej egzystencji”. „Zawsze cierpieliśmy, tylko że to cierpienie było albo »wzniosłe«, albo »słuszne«, albo »absurdalne«, zależnie od punktu widzenia przyjętego w danym momencie w historii filozofii”. Od tego cytatu z Emila Ciorana Krakowiak zaczyna. Zasadniczym tematem jego rozważań przez kilkaset stron pozostaje absurd (i sens!) ludzkiej egzystencji. Zatem przede wszystkim – człowiek cierpiący.

Reklama

Krakowiak odsuwa zwykle prezentowane perspektywy rozumienia cierpienia i absurdu. Cierpienie nie jest według niego ani „teologicznie słuszne”, to znaczy nie jest żadną karą, połączoną z teodyceą, ani tragicznie „wzniosłe” w perspektywie niesłusznie przypisywanej winy. Wzniosłość cierpienia jest iluzją dla tych, którzy odbierać chcą byt jako niezbyt sprawiedliwego, ale hartującego męstwo kontrpartnera – pisze autor. Skonstatowawszy to, szuka odpowiedzi o wiele subtelniej: w kategoriach paradoksu i absurdu, w próbach głębokiego zrozumienia bólu. Jest to jego zdaniem szczególnie istotne, bowiem mamy do czynienia z problemem bardzo poważnym i bardzo powszechnym. Nie da się zasadnie podtrzymywać tezy Karla Jaspersa, że absurd jest cechą arystokratów ludzkości. Prawdziwsza byłaby jej relatywizacja czasowa do XX wieku, akcentująca spotęgowanie świadomości absurdu w okresie po I i po II wojnie światowej.

„Absurd” to książka niełatwa i filozoficznie wysmakowana. Krakowiak domaga się od czytelnika bezustannego skupienia i uzupełniania autorskiego myślenia filozoficznego własnymi analizami. Na wytrwałych czeka jednak wielka satysfakcja – autor nie ogranicza się do referowania autorów, których przywołuje, ale proponuje własną, silnie zarysowaną, filozoficzną wizję. Wizję inspirującą.

Analiza Krakowiaka jest tym ciekawsza, że oscyluje nie tylko wokół filozofii, ale także podejmuje refleksję nad literaturą piękną. Znajdziemy tu obok siebie Ciorana i Kunderę, Musila i Schillera, Husserla i Brocha. Gruntem filozoficznym pracy Krakowiaka jest filozofia egzystencjalna. Odwołuje się także do zjawisk wcześniejszych, przede wszystkim do Schopenhauera iNietzschego, Kierkegaarda i Dostojewskiego czy też tragedii greckiej, a nawet do Platona i Arystotelesa. To jednak nie wszystko.

W ostatniej części książki Krakowiak daje również wyraz swojej wrażliwości na teatr, analizując teatr okrucieństwa Jana Kotta i Antonina Artauda, tragizm i absurd w dramatach Becketta. Całość kończy, zamiast podsumowania… wstępna informacja na temat tomu II, który poświęcony będzie w jeszcze większej mierze analizom literackim: od „Króla Ubu” Alfreda Jarry’ego przez „Szewców” Stanisława Ignacego Witkiewicza po „Operetkę” Gombrowicza i „Romulusa Wielkiego” Dürrenmatta. Muszę przyznać, że czekam już z niecierpliwością.