33-letnia pisarka znana była polskim czytelnikom jako autorka jednego z opowiadań z przygotowanej przez Zadie Smith antologii "Poparzone dzieci Ameryki". Kto jednak się spodziewał, że na podstawie tej krótkiej próbki da się cokolwiek prognozować na przyszłość, może w kontakcie z „Gdybym ci kiedyś powiedziała” przeżyć pewne zaskoczenie. Tam mieliśmy realistyczny obraz współczesnego społeczeństwa amerykańskiego, tym razem Budnitz proponuje gatunkową hybrydę, mieszankę powieść historycznej, baśni i fantasy.

Trzeba sporo wysiłku, by na podstawie strzępów informacji umiejscowić akcję w czasie i przestrzeni. Historia zaczyna się mniej więcej na początku XX wieku, prawdopodobnie gdzieś w Europie Wschodniej ("wieś, która dziewięć miesięcy leżała zagrzebana pod śniegiem, po czym przez trzy miesiące taplała się w błocie").

To opowieść czterech kobiet o lękach, obsesjach, zawiedzionych nadziejach, zabobonach. W tle relacjonowanych historii wyłapujemy aluzje do faktów historycznych, jak choćby pierwszej i drugiej wojny światowej, Holocaustu i potworności obozów koncentracyjnych, ale autorka nigdy nie nazywa ich po imieniu. Zastanawiający jest też dojmujący brak mężczyzn, choć "bez nich nie dzieje się nic godnego opowieści" - to zdanie w różnych odmianach co i rusz powtarza się w książce. Są tylko kobiety, napiętnowane nigdy niezagojoną raną odrzucenia, przez całe życie czekające na mężczyzn, inicjatorów zdarzeń, które umożliwią przetłumaczyć język kobiecy na język uniwersalny. A tymczasem snują swoje historie o niczym, czują potrzebę, by ktoś je usłyszał.

"Gdybym ci kiedyś powiedziała" Judy Budnitz, przełożyła Jolanta Kozak, Znak 2007





Reklama