Lem odchodził zmęczony, wręcz zgorzkniały, w poczuciu, że nie został doceniony i zrozumiany. Dopiero teraz możemy dostrzec, jak rozległe miał plany i ambicje, które z biegiem lat musiały być wygaszane czy to z powodu pogarszającego się zdrowa, czy ze względu na brak czytelniczego odzewu. Jego spuścizna ostatecznie przeszła w ręce czytelników, których Lem uważał za ostateczną instancję w procesie zwanym literaturą. "Nikt nic nie czyta, jeśli czyta, to nie rozumie, jeśli zrozumie, to natychmiast zapomina" - ukuł kiedyś w kwestii czytelnictwa słynne prawo.

Reklama

Nie trzeba było długo czekać - mamy na rynku pierwsze pośmiertne wnioski z lektury Lemowskiego dorobku: "Bogów Lema" Marka Oramusa i "Co to są sepulki? Wszystko o Lemie" Wojciecha Orlińskiego. Pierwsza z tych książek wydaje się znamienna dla czasów, w jakich przyszło nam żyć, a autorowi "Fiaska" odchodzić.

Na fali zainteresowania przeszłością osób znanych, a niemogących się bronić z tego względu na to, że nie żyją, Marek Oramus odważnie postanowił "ukazać odbiegający od przyjętego wizerunek” pisarza. Oramus robi w tej samej branży, co Lem - jest znany przede wszystkim jako autor science fiction, zaś jego zbiór esejów, wywiadów i recenzji stanowi kliniczny przypadek problemów, jakie polscy fantaści mają z twórcą "Cyberiady". Warto zrozumieć, na czym polega porażka Oramusa w starciu z lemologią.

Lem bardzo wcześnie, bo już pod koniec lat 50., wyrzekł się wiary w postęp, "naiwnego progresywizmu", czyli credo fantastyki naukowej. Wątpił w możliwość kontaktu z obcą cywilizacją, o samej ludzkości - niezależnie od systemu politycznego - również miał nader złą opinię, nie znosił mistycyzmu (co nie przeszkodziło mu być jednym z ciekawszych badaczy Boga w polskiej literaturze), zaś erotyka w jego powieściach przywodzi na myśl słynny aforyzm Immanuela Kanta na temat seksu: "Te śmieszne gesty nie przystoją filozofom".

Reklama

Krótko mówiąc, pisarz dokonał rzeczy prawie niemożliwej: stworzył własną fantastykę, nie korzystając z żadnych rekwizytów klasycznej SF albo bezlitośnie je karykaturując. Był skrajnie osobny. Oramus czytając Lema, nieświadomie ubolewa nad tym właśnie fenomenem - i domaga się Lema w wersji soft, z cycastymi kobietami w lateksowych kombinezonach, boskimi promieniami i kosmiczną chrystologią oraz zawoalowaną krytyką komunizmu. Jednak gdyby Lem pisał tak, jak chciałby autor "Sennych zwycięzców", nie zostałby nigdy Lemem - co najwyżej Oramusem.

Walczyć z ojcem chrzestnym Ijona Tichy’ego da się tylko, sprowadziwszy go do parteru. Tak czyni Oramus, który - nie odróżniając literackiej groteski od powagi -narzeka, że u Lema komputery są za duże, a kosmoloty krzywo latają. Wobec pewnej bezsilności w merytorycznym starciu z ironicznym, sceptycznym, zdystansowanym i umownym pisarstwem Lema, autor bierze się wreszcie za jakże przydatne i wartościowe argumenty ad personam. Dowiadujemy się więc, że wraży krakus 50 lat temu uprawiał socrealizm, był kłótliwy i lubił pieniądze, a jego umysł znajdował się od lat w starczej stagnacji. Brakuje tylko informacji, z jakimi służbami tajnie współpracował - rzecz do poprawienia w kolejnym wydaniu.

Wojciech Orliński nie miał Lemowi nic do udowodnienia, wobec tego mógł powściągnąć ambicje i zająć się uważnym czytaniem. Jego książka ma formę słownika, ale w gruncie rzeczy jest to esej, tylko rozbity na swobodnie funkcjonujące fragmenty. Jednocześnie "Co to są sepulki?..." stanowią sposób na ogarnięcie Lema i próbę rozszyfrowania jego intelektualnych pasji: poglądów na ludzką naturę, przyszłość systemów społecznych, związki przypadku i konieczności, odróżnianie rzeczywistości i iluzji, wreszcie - specyfikę sztucznej i obcej inteligencji.

Nie ma w tym wyliczeniu kosmosu. Bowiem kosmos był dla Lema jedynie literackim narzędziem. Błyskotliwe drobiazgi Orlińskiego dla czytelnika od dzieciństwa ogarniętego lemozą mają jeszcze jeden walor: odwołują się do nostalgii, przypominają chwile olśnienia nad "Pamiętnikiem znalezionym w wannie" czy "Głosem pana". O ile więc Oramus przypomina turystę, który obraził się na górę, że za wysoka i skalista, Orliński ma świadomość własnych ograniczeń w lekturze powieści, esejów, traktatów i apokryfów twórcy "Bajek robotów". Najlepiej świadczy o tym ironiczny podtytuł "Wszystko o Lemie". Nigdy już nie dowiemy się wszystkiego o Lemie.


"Bogowie Lema", Marek Oramus, Kurpisz / Replika 2007

"Co to są sepulki? Wszystko o Lemie", Wojciech Orliński, Znak 2007