"Teoria ewolucji to kłamstwo! To luźna koncepcja niewierzącego starszego pana, który tak widział świat. Może dlatego, że był wegetarianinem i zabrakło mu ognia wewnętrznego". Autor umieścił tę zasłyszaną opinię w pierwszych zdaniach wstępu do zbioru fascynujących esejów. Trudno o lepszy przykład ofensywy religijnego fundamentalizmu, który wyrusza na kolejny - skądinąd żałośnie rozpaczliwy - bój z nauką. A fakt, że ów bełkot wypłynął z ust wiceministra edukacji Mirosława Orzechowskiego, tylko podkreśla wagę problemu. I wagę książki Marcina Ryszkiewicza, z panoramicznym rozmachem prezentującą historię życia i jego perspektywy.
"4 miliardy lat. Eseje o ewolucji" to kompilacja tekstów publikowanych wcześniej na łamach prasy. Nie przeszkadza to w lekturze, bo każdy z elementów owej kompozycji uzupełnia inne. Koncepcja Matki-Ziemi Gai jako superorganizmu, hipoteza o przetrwalnikach ziemskiego życia na Marsie, rekonstrukcja biblijnego potopu, dekonstrukcja mitu o dziurze ozonowej, analiza zachowań nietoperzy-wampirów, refleksje nad rolą urody, wizje przyszłości naszego gatunku w końcu składają się na złożony, lecz spójny obraz najbardziej fascynującego zjawiska we wszechświecie: życia.

Na niwie literatury popularnonaukowej Marcin Ryszkiewicz jest autorem szczególnym, nie tylko z powodu rozległości swoich horyzontów i zdolności do syntezy na pozór odległych danych. Większość dobrych książek tego gatunku po prostu czyta się z zainteresowaniem, ale po wyjściu z tramwaju chowa do torby bez bolesnego szarpnięcia w trzewiach. Ryszkiewicza natomiast konsumuje się z niemal zmysłow satysfakcją, pochłania jak kremówki.

"4 miliardy lat..." odnoszą się do konkretnych faktów, nie ocierając nawet o ezoterykę. A jednak mogą prowokować do refleksji natury nie tylko filozoficznej, ale wręcz religijnej. Zmuszają bowiem - jeśli stać nas na taką intelektualną uczciwość - do rewizji pozycji człowieka jako pana wszelkiego stworzenia. Pytają o definicję człowieczeństwa, o jakikolwiek istotny wyróżnik, który pozwoliłby ludziom odciąć się od świata zwierząt - i pozostawiają nas bez upragnionej odpowiedzi, w boleśnie głośnej ciszy. Notabene, problem ten fascynująco roztrząsa także inna, niedawno wydana książka, "A więc myślisz, że jesteś człowiekiem?" Felipa Fernandeza-Armesto - proszę nie przeoczyć.

Ryszkiewicz się waha, rozważając fenomen życia. W niektórych miejscach podkreśla jego wyjątkowość, wyliczając szczególne warunki, bez jakich nie miałoby szans. Gdzie indziej jednak przyznaje, że życie może się rozwijać nawet tam, gdzie mało kto dałby mu jakiekolwiek szanse. Być może nawet sam minister Orzechowski - umysł formatu tak niepośledniego, że w proch rozbija teorię Darwina - poległby na pytaniu, czy życie może istnieć w tak gorącym, że aż bliskim wrzenia, stężonym kwasie. "Apage!" - ryczałby zapewne Wszechminister, myśląc, że wizją piekieł jest straszony! Na nic jednak egzorcyzmy, na nic poprawki do ustaw: są ekstermofile, które właśnie w takich warunkach czują się najlepiej. I żyją.

Czym jednak właściwie jest życie, fenomen myśli, świadomość? Ryszkiewicz ma odwagę wyjść poza tradycyjną biosferę, zastanawiając się nad przyszłością człowieka, bądź też istoty, która być może go zastąpi. Jak wskazuje Raymond Kurzweil, wybitny amerykański wynalazca i futurysta, już około roku 2020 komputery osiągną pojemność pamięci i szybkość obliczeniową porównywalną z możliwościami ludzkiego mózgu. Czy będzie to oznaczać dla nas pierwszy kontakt z obcą inteligencją, której dotąd bezskutecznie szukaliśmy wśród gwiazd? Czy cybernetyczny umysł będzie miał świadomość, lub choćby będzie w stanie zaliczyć test Turinga? I czy będziemy mu potrzebni, gdy już nas przerośnie? I co na to Bóg? Co pan na to, panie Orzechowski?

"4 miliardy lat. Eseje o ewolucji" Marcin Ryszkiewicz, Prószyński i S-ka 2007










Reklama