Podczas kilkudniowej sesji terapeutycznej, odbywającej się w kościelnych pomieszczeniach w centrum Warszawy, jeden z pacjentów zostaje zamordowany. W śledztwie, które prowadzi błyskotliwy prokurator Teodor Szacki, główny ciężar podejrzeń pada na trójkę pacjentów i samego psychoterapeutę. Tak zaczyna się "Uwikłanie", kryminalna powieść Zygmunta Miłoszewskiego, który dwa lata temu debiutował horrorem "Domofon".

Gdy w latach 90. polski kryminał odradzał się z niemal całkowitego niebytu, jego autorzy nonszalancko poczynali z regułami gatunku. Uciekali w pastisz, gry literackie, tak jakby chcieli dać czytelnikowi coś więcej niż zwykłą powieść kryminalną, uchodzącą u nas za gatunek niższego rzędu. Dziś miejsce tej nonszalancji coraz częściej zajmuje tęsknota za porządnie skrojoną historią z sympatycznym bohaterem.

"Uwikłanie" Miłoszewskiego to jeden z najbardziej udanych przykładów tej tendencji. Zaczyna się od sytuacji żywcem wyjętej z książek Agathy Christie: zbrodnia, zamknięta przestrzeń, ograniczona ilość podejrzanych. A potem autor rusza na całego.

Akcja powieści toczy się wiosną 2005 w Warszawie i wiele w niej odniesień do ówczesnej rzeczywistości politycznej oraz obyczajowej. Odwołuje się do klasyki polskiej powieści sensacyjnej. Nieprzypadkowo morderstwo zostaje tu popełnione w tym samym miejscu, w którym rozgrywa się jedna z ważnych scen "Złego" Leopolda Tyrmanda. Stosuje chwyty postmodernistyczne, wprowadzając na karty książki komisarza Nawrockiego, bohatera innego współczesnego kryminału polskiego - "Przylądka pozerów" Jarosława Klejnockiego. Nie brakuje też wątku z powieści spiskowej a la Robert Ludlum. Ale wszystko po to, by na koniec wrócić do klasyki. Teodor Szacki - niczym Hercules Poirot - zbiera na miejscu zbrodni podejrzanych i doprowadza do demaskacji winnego. A więc klasyka górą?

Oczywiście, wszystkie te zabiegi Miłoszewskiego czytelne są głównie dla koneserów gatunku. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak, że to koneserzy przede wszystkim czytują polskie kryminały, a już na pewno poświęcone im recenzje. "Uwikłanie" ma duże szanse wyjść z tej niszy. Bo prokurator Szacki, choć nie jest wzorem cnót, to bohater pełnokrwisty i sympatyczny. Bo intryga jest przeprowadzona bardzo profesjonalnie, mimo zawiłości czytelnik ma szansę bawić się w odgadnięcie zagadki, a rozstrzygnięcie nie spada z nieba, w przeciwieństwie do wielu kiepskich kryminałów. I wreszcie dlatego, że powieść Miłoszewskiego czyta się jednym tchem, w nieustającym napięciu, nie mogąc się od niej oderwać.


"Uwikłanie" Zygmunt Miłoszewski, W.A.B. 2007










Reklama