Był wielkim moralistą i humorystą - pisze DZIENNIK. Najbardziej traumatyczne wydarzenie jego życia - bombardowanie Drezna przez aliantów w 1945 roku - na trwałe weszło do literatury amerykańskiej widziane właśnie oczami Vonneguta. Z drezdeńskiej rzezi, którą przeżył jako 23-letni amerykański żołnierz w niemieckiej niewoli, Kurt Vonnegut wyniósł bowiem genialną powieść "Rzeźnia numer pięć" oraz niechęć do wojny i bezbrzeżny smutek, które towarzyszyły mu całe życie.

"Rzeźnia numer pięć" wydana została w 1969 roku i odczytana nie tylko jako pacyfistyczne wyznanie wiary i pokazanie absurdu wojny w ogóle, lecz także jako komentarz do wojny w Wietnamie. Natychmiast stała się książką kultową, wyrywaną sobie z rąk do rąk przez młodych ludzi uczestniczących w ruchu kontestacyjnym początku lat 70. Ale jej sława nie umarła do dzisiaj. Obrazy stworzone przez Vonneguta ciągle wracają w literaturze amerykańskiej, ostatnio w książce Jonathana Safrana Foera "Strasznie głośno, niesamowicie blisko", gdzie dziadkowie głównego bohatera zostali naznaczeni przez traumę bombardowania Drezna.

Kurt Vonnegut urodził się w 1922 roku w Indianapolis jako trzecie dziecko architekta Kurta seniora i spadkobierczyni fortuny browarów. Matka cierpiała na zaburzenia psychiczne, a mały Kurt był świadkiem jej niepoczytalnych zachowań, co zaciążyło na jego życiu i stało się kanwą wielu utworów literackich.

Kurt studiował biochemię na znanym uniwersytecie Cornell, ale wyrzucony z uczelni za złe wyniki w nauce wstąpił do armii i w 1944 roku został wysłany na front. Był to również rok, w którym jego matka popełniła samobójstwo. Kiedy oddział Vonneguta został rozbity podczas bitwy o Ardeny, 23-latek trafił do niemieckiej niewoli w Dreźnie. Wraz z innymi więźniami pracował w fabryce witamin mieszczącej się w starej rzeźni i tam właśnie był świadkiem bombardowania alianckiego

Po powrocie do Stanów Zjednoczonych ożenił się ze swoją miłością jeszcze z czasów szkolnych i spłodził trójkę dzieci. Podjął studia z antropologii na uniwersytecie w Chicago, ale jego praca magisterska p.t. "Wahania pomiędzy dobrem i złem w popularnych opowieściach" została odrzucona przez profesorów jako nie dość poważna. Uczelnia uderzyła się w piersi dwadzieścia pięć lat później, przyznając sławnemu już pisarzowi tytuł magistra za powieść "Kocia kołyska".

Zaraz po wojnie Vonnegut pracował jako reporter kryminalny w gazecie codziennej w Chicago, a także jako PR-owiec w laboratorium General Electric. W 1950 roku postanowił rzucić pracę, osiąść na przylądku Cod i zająć się wyłącznie pisaniem. W 1952 roku opublikował "Pianolę", wzorowaną nieco na "Nowym wspaniałym świecie" Aldousa Huxleya, futurystyczną satyrę na życie korporacyjne. Jej bohater to inżynier, który niszczy maszyny, przejmujące, jego zdaniem, władzę nad światem.

Kiedy w 1958 roku jego siostra i szwagier zmarli w odstępie zaledwie jednego dnia, przejął opiekę nad ich trójką dzieci i tak stał się opiekunem sześciorga.

Druga powieść Vonneguta "Syreny z Tytana" (1959) przyniosła mu duży rozgłos i ugruntowała opinię pisarza ocierającego się o gatunek science-fiction. Ale Vonnegut ciągle wracał też do tematu wojny. W 1961 roku wydał powieść "Matka Noc", której bohaterem jest pisarz amerykański czekający w Izraelu na proces za zbrodnie nazistowskie popełnione podczas pobytu w Niemczech. Dwa lata później ukazała się "Kocia kołyska", której bohater pisze książkę o ataku na Hiroszimę. Dzięki rozgłosowi, jakim się cieszył, Vonnegut otrzymał od Fundacji Guggenheima wsparcie w wyjeździe do Drezna w celu zebrania materiałów do książki. W 1969 roku została wydana "Rzeźnia numer pięć".

W międzyczasie talent literacki Vonneguta został doceniony przez uczelnię w Iowa, która szczyci się najsłynniejszym programem twórczego pisania w USA, a później przez Uniwersytet Harvarda. W obu miejscach Kurt Vonnegut pracował jako nauczyciel sztuki pisarskiej.

Po wydaniu "Rzeźni numer pięć" Vonnegut wpadł w depresję i próbował popełnić samobójstwo, potem zaś ogłosił, że nie napisze już żadnej powieści. Próbował nawet przerzucić się na dramaturgię, ale jego sztuka "W dniu urodzin Wandy June" wystawiona na Broadwayu, nie odniosła sukcesu. Depresję pogłębiło rozstanie z żoną. Na szczęście samotność nie trwała długo, bo Kurt szybko ożenił się z fotografką Jill Krementz, z którą będzie miał jeszcze jedną córkę.

W 1973 roku powrócił do literatury powieścią "Śniadanie mistrzów", której bohater na skutek załamania nerwowego roi sobie, że wszyscy wokół niego są robotami. W latach 80. i 90. nadal pisał, rozgłos przyniosła mu między innymi powieść science-fiction "Galapagos" (1985), której bohaterem jest weteran wojny w Wietnamie, a tematem żart z teorii ewolucji i z dokonań naszej cywilizacji.

Jego książki były wielokrotnie adaptowane na scenie przez znane teatry. "Rzeźnię numer pięć" wystawił teatr Steppenwolf z Chicago, a "Matkę Noc" znany reżyser Robert Weid. Na wielki ekran przeniesiono m.in. "Rzeźnię numer pięć" (1972), "Matkę Noc" (1996) z Nickiem Nolte i "Śniadanie mistrzów" (1999) z Brucem Willisem, a na podstawie "Śniadania mistrzów" miano nakręcić kreskówkę. Vonnegut próbował swoich sił również jako grafik, świetnie ilustrując m.in. "Śniadanie mistrzów".

W 1985 roku Vonnegut gościł w Polsce, gdzie został wysłany przez Amnesty International, by ocenić sytuację pisarzy w bloku komunistycznym. I po tej stronie żelaznej kurtyny był już pisarzem kultowym, a na Węgrzech na podstawie "Rzeźni numer pięć" zrealizowano nawet operę.

Ostatnią - jak się dziś okazuje - powieścią Vonneguta było "Trzęsienie czasu" (1997), a ostatnią książką głośny zbiór miniesejów i aforyzmów "Człowiek bez ojczyzny" (2005), gdzie pisarz-pacyfista symbolicznie "wypisuje się" z dzisiejszej Ameryki George’a Busha. Kurt Vonnegut za to prawie do końca życia udzielał się w życiu towarzyskim na Manhattanie, gdzie mieszkał w sąsiedztwie swojego przyjaciela Josepha Hellera (zm. 1999), również weterana wojennego.

W 2005 roku dużo szumu narobiła jego wypowiedź w wywiadzie dla pisma "Australian", gdzie Vonnegut zapytany, co sądzi o współczesnych terrorystach, nazwał ich "bardzo odważnymi ludźmi", co bardzo rozjuszyło przeprowadzającego wywiad. Syn Vonneguta, dr Mark Vonnegut, również pisarz, na łamach "Boston Globe" potępił dziennikarzy za zinterpretowanie słów 83-letniego i schorowanego pisarza ze złą wiarą.



























Reklama