Z żywego i kompetentnego wielogłosu wybitnych przedstawicieli nauk przyrodniczych na temat okoliczności powstania wszechświata wynika z grubsza jedno: wiara i wiedza wzajemnie się warunkują, ale ich terytoria w żadnym momencie na siebie nie zachodzą. Dlatego wyrażony w eseju wstępnym postulat o konieczności dialogu nauki z teologią wydaje mi się bądź naiwny, bądź nie do końca szczery.

Jeden astrofizyk zobaczy w supernowej świadectwo potęgi Boga, inny będzie z uporem wysyłał sondę Ratio poza granice obserwowalnego dzień kosmosu. Obie prawdy - religijna i naukowa - są fascynujące, lecz która z nich ma ustawiać nasze życie - to już kwestia indywidualnej decyzji.

Zresztą, czy rzeczywiście trzeba wybierać? Po cóż odmawiać sobie radości z lektury tekstów o teorii strun czy wszechświatach równoległych, po cóż rezygnować z radości wiary, która uszlachetnia niezależnie od tego, czy Bóg istnieje?

Większość esejów wciąga jak czarna dziura, ale najbardziej przekonują te obnażające entuzjazm scjentystów, podające w wątpliwość obiektywny i absolutny charakter postępu naukowego. Bo przy całym szacunku dla ludzkiej myśli należy pamiętać, że nasza prawda o świecie, również ta namacalna i wyliczalna, jest tylko ekstrapolacją prawdy o nas samych.

"Czy przed Wielkim Wybuchem był Bóg?", red. Tobias D. Wabbel, PIW 2007







Reklama