Pomysł Mawera na powieść z wielu powodów wydaje się ryzykowny - w pierwszej kolejności dlatego, że autor postanowił pożenić ogień z wodą: esej z narracją fabularną, biografię z love story. Po drugie, głównym bohaterem uczynił człowieka dotkniętego achondroplazją, karła. Nie jest łatwo wybrnąć z pułapki politycznej poprawności i uniknąć emocjonalnego szantażu. Czym jednak jest dobre pisarstwo, jeśli nie podejmowaniem ryzyka i łamaniem utartych konwencji?
Mawer wychodzi z opresji w sposób pokazowy, "Karzeł Mendla" mógłby uchodzić za tekst instruktażowy na zajęciach z creative writing. Temat? Jak stworzyć pasjonującą literaturę popularną.

Benedict Lambert jest naukowcem, wybitnym genetykiem i ma ledwie ponad 120 centymetrów wzrostu. Złośliwy los sprawił ponadto, że jego ciotecznym prapradziadkiem był Grzegorz Mendel, skromny zakonnik z Brna, prekursor badań genetycznych, wizjoner wyprzedzający swoją epokę o dobrych parę dekad. Trudno się w sumie dziwić, że Lambert jako cel życiowy obiera badania nad ludzkim genomem. W szczególności zaś poszukiwanie genów odpowiedzialnych za achondroplazję. Pewne wydarzenia w jego życiu osobistym sprawią, że będzie mógł zabawić się w Boga, zaburzyć żelazny łańcuch ewolucyjnych przypadków, które nas stworzyły. To wielka pokusa.

Mawer opowiada tę dziwną historię, błyskotliwie mieszając style, nie skąpiąc typowo brytyjskiego sarkazmu i obyczajowej odwagi. Porusza przy tym równocześnie wiele strun, na przykładzie Mendla daje nam zgryźliwą diagnozę zapoznanego geniuszu, nie gardzi refleksją na temat zbrodniczej eugeniki i jej współczesnych odmian, bawi się złośliwym portretowaniem środowiska naukowego. Ale nie jest to typowa satyryczna powieść akademicka. "Karzeł Mendla" okazuje się ostatecznie niemal moralitetem. Takim, na jaki stać nasz świat - gorzkim, ironicznym do bólu, nie oferującym łatwych odpowiedzi i jednoznacznych sądów.

Karzeł Mendla
Simon Mawer, przeł. Bohdan Maliborski, Świat Książki 2007
***** 29,90 PLN








Reklama