Katedry wielokrotnie bywały bohaterami bestsellerowych powieści, zwłaszcza od chwili, gdy ponad 150 lat temu Wiktor Hugo napisał jedną z najgłośniejszych książek wszech czasów, "Katedrę Marii Panny w Paryżu" (w Polsce lepiej znaną pod tytułem "Dzwonnik z Notre Dame"). Znalazłyby się jeszcze inne bestsellery, których akcję autorzy budowali wokół monumentalnych kościołów. Nie czynili tego z powodu wiary, lecz z racji kryjącej się w gotyku tajemniczości i magii. Nieprzypadkowo ich wybór padał zwykle właśnie na katedry zbudowane w średniowieczu. Zręczne pióro pozwala bowiem z tych niezwykłych budowli wykrzesać właściwy im urok i mrok. W przypadku czeskiego autora nacisk położono na ten ostatni.

Urban jest już w Polsce autorem znanym. Rok temu ukazała się "Klątwa siedmiu kościołów", thriller, w którym historia mieszała się z rzeczywistością w wielkim powieściowym kotle zalanym sporą ilością krwi. Żadne z opisywanych przez autora okrucieństw nie było jednak czczą zabawą w perwersje. Podobnie dzieje się w "Cieniu katedry". To jednocześnie opowieść o tajemniczych mordach, skomplikowanym śledztwie, religijnym fanatyzmie i (może przede wszystkim) hradczańskiej katedrze świętego Wita, w której dzieje się większa część akcji. Badający budynek pasjonat Roman Rops zostaje wplątany w sprawę śmierci proboszcza. Zdawałoby się, że jest tylko przypadkowym znalazcą ręki bestialsko zamordowanego księdza. Im głębiej jednak drąży zagadkę, tym więcej dowiaduje się o roli, jaką ktoś mu w tajemniczej sprawie przypisał. Zagadkę pomaga mu rozwikłać ponętna pani komisarz Klára Brochová.

"Cień katedry" pozostałby zapewne jedynie zręcznie napisanym thrillerem, gdyby nie fakt, że autor objawia tu głęboką miłość do Pragi, historii, gotyku, sztuki w ogóle. Owo pozbawione głupawej naiwności uczucie podszyte jest sporą wiedzą, którą Urban zręcznie wykorzystuje w powieści, nawet na chwilę nie ulegając pokusie pustych pseudoliterackich popisów. W tej mrożącej krew w żyłach powieści znalazło się miejsce na arcyciekawy wykład o prerafaelitach. Został on zręcznie wpleciony w historię bohatera i stanowi - obok tytułowej katedry - pretekst do opowieści o fatalnej fascynacji kobietą i dziełami sztuki. Być może niektórzy doszukają się tu kiczu lub przesadnego artyzmu. Ale Urbanowi można najwyżej zarzucić archaiczność - a ta dobrze pasuje do thrillera rozgrywającego się w gotyckiej scenerii.
Tej książki nie da się czytać jako lekkiej wakacyjnej opowiastki. Zupełnie nieobeznanemu w historii sztuki czytelnikowi przebrnięcie przez "Cień katedry" może przysporzyć kłopotów. Urban udowadnia, że nawet będąc autorem popularnych powieści, nie trzeba się dziś wcale podlizywać odbiorcy. Jego powieść stanowi również dowód na to, że nie wszystkie książki, w których pojawiają się historia, sztuka i zagadki związane z Kościołem muszą wyglądać tak, jakby wyszły spod matrycy "Kodu Leonarda Da Vinci".


"Cień katedry"
Miloš Urban, przeł. Katarzyna Kępka-Falska, Prószyński i S-ka 2007








Reklama