Kiedy byłam dzieckiem, znajomy pokazał mi zbiór liczb i poprosił, bym powiedziała, z czym mi się kojarzą. Kierując się pierwszym odruchem, odparłam, że z różnymi kolorami. Natychmiast się speszyłam, widząc konsternację na twarzy rozmówcy. Rzecz jasna, chodziło o to, że liczby dały się pogrupować według logicznego klucza, a moja odpowiedź zabrzmiała jak zachwyt kogoś, kto opiewa zalety samochodu, doceniając tylko barwę i połysk jego lakieru.

Reklama

Czytając po latach książkę Daniela Tammeta, odkryłam jednak, że moja intuicja nie była zupełnie pozbawiona sensu. Oczywiście śladowa skłonność do synestezji, jaką przejawia pewnie większość z nas, nie pomogła mi szczególnie w sprawnym wykonywaniu zadań matematycznych. Dla mnie zbiór przypadkowych liczb jest jak tkanina w barwne, choć bezładnie porozrzucane grochy. Tammet widzi liczby trójwymiarowo. Każda z nich ma swój kolor, wielkość i fakturę. Jedynka jest dla niego lśniąco biała, piątka przypomina rażenie pioruna, 37 ma grudkowatą konsystencję, a 89 kojarzy mu się z prószącym śniegiem.

Niezwykła zdolność synestezji, a więc – w tym przypadku – przypisywania liczbom właściwości fizycznych, pozwala 31-letniemu Danielowi błyskawicznie dokonywać najbardziej skomplikowanych operacji matematycznych bez pomocy kalkulatora, komputera ani nawet kartki papieru. Tammet potrafi bezbłędnie wyrecytować liczbę pi do dwudziestodwutysięcznego miejsca po przecinku i podać dzień tygodnia, w którym ktoś przyszedł na świat, znając jedynie jego datę urodzenia. Niecodzienne zdolności Brytyjczyka pozwalają mu też opanować perfekcyjnie obcy język zaledwie... w tydzień.

Ale „Urodziłem się pewnego błękitnego dnia” nie jest poradnikiem pokazującym techniki doskonalenia umiejętności matematycznych, choć i na to znajdzie się w książce miejsce. Ludzi takich jak Daniel określa się mianem sawantów, a więc osób w pewnych dziedzinach upośledzonych, w innych zaś przejawiających wybitne zdolności. Tammet cierpi na zespół Aspergera będący stosunkowo łagodną odmianą autyzmu. Po wieloma względami przypomina granego przez Dustina Hoffmana bohatera filmu „Rain Man”.

Reklama

Większość życia spędził odgrodzony od świata niewidzialną ścianą. Komunikacja z ludźmi sprawiała mu ogromną trudność. Nie potrafił skoncentrować się na tym, co mówią inni, miał kłopoty z odczytaniem intencji interlokutora, a najdrobniejsze odstępstwo od codziennej rutyny budziło w nim ataki bezbrzeżnej paniki. Poczucie bezpieczeństwa dawał mu świat liczb – dla niego piękny, iskrzący się kolorami, zaskakujący niezwykłymi kształtami.

Oglądając fragmenty programów telewizyjnych z udziałem Tammeta, trudno uwierzyć, że młodemu Brytyjczykowi nie dawano specjalnych szans na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Daniel mówi płynnie i elokwentnie (w rozmaitych językach!), dowcipkuje, utrzymuje kontakt wzrokowy z rozmówcami. Ale to, co większości ludzi przychodzi naturalnie, od niego wymagało lat wytężonej pracy. Książka Tammeta jest fascynującą opowieścią o pokonywaniu własnych słabości, poznawaniu swojej choroby i uczeniu się świata rządzącego się całkiem niezrozumiałymi regułami. Z autobiografii Daniela przebija specyficzne ciepło. Brytyjczyk przekonuje, że jego zdolności nie są tak niezwykłe, jak mogłoby się wydawać, a powszechną niechęć do matematyki często budzi narzucony w szkołach rygor. Więcej osiągniemy, zdając się na intuicję i próbując zauważyć urodę liczb. MalwinaWapińska