Gromadka mrówek mozolnie dźwiga słomkę, nie zauważając zbliżającej się gigantycznej fali, która już wkrótce zmiecie ich świat z powierzchni ziemi. Jakże nieistotne w tej perspektywie wydają się mrówcze plany, nadzieje i lęki. Przeglądając codzienną prasę, trudno uciec od refleksji, że funkcjonujemy w niewłaściwej skali, jak mrówki, ekscytując się tym, co ulotne i relatywne, a nie zauważając, że oto zbliża się tsunami fundamentalnych zmian. Nic już nigdy nie będzie takie samo. Także człowiek. Nasz czas przemija.

Reklama

Książka Joela Garreau, byłego redaktora "Washington Post”, jest próbą zwrócenia uwagi na rewolucyjny potencjał gigantycznego technologicznego przełomu, jaki czeka nas w nieodległej przyszłości. Pierwsze sygnały tych zmian możemy dostrzec już dziś. Media donoszą o coraz to nowych możliwościach genetyki, szokując zdjęciami myszy, na której grzbiecie wyhodowano ludzkie ucho, zastanawiają nad wykorzystaniem w medycynie mikroskopijnych nanorobotów. Brak jednak refleksji, dokąd to wszystko nas zaprowadzi.

U progu Złotej Ery

Według wybitnego wynalazcy i wizjonera Raymonda Kurzweila, żyjemy właśnie u kresu długiej epoki względnie powolnego rozwoju cywilizacji technicznej - już za chwilę postęp dozna nagłego, gwałtownego przyspieszenia zgodnie z krzywą wykładniczą zmian. Na czym polega wzrost wykładniczy? Na regularnym podwajaniu dotychczasowego potencjału. Jak w legendzie o wynalazcy szachów, który zażyczył sobie w nagrodę tyle zboża, ile zmieściłoby się na 64 polach szachownicy, gdyby na każdym kolejnym kłaść dwa razy tyle ziaren, ile było na poprzednim: 1, 2, 4, 8, 16, 32, 64, 128 itd. W pewnym momencie ilość zboża, dotąd względnie niewielka, z pola na pole rośnie wręcz niewyobrażalnie. Przykładem wzrostu wykładniczego jest podwajanie się mocy obliczeniowej procesorów co 18 miesięcy (tzw. prawo Moore’a). Według Kurzweila ta zasada ma charakter uniwersalny. A my właśnie żyjemy w przeddzień chwili, gdy krzywa zmian na wykresie współrzędnych czasu i postępu zamiast, jak dotąd, pełznąć łagodnie wzdłuż osi X, wystrzeli w górę niczym rakieta.

Reklama

Już za kilka, kilkanaście lat powstaną myślące maszyny, dorównujące nam, a chwilę później znacznie już przerastające nas inteligencją. Ten punkt przełomu, gdy krzywa postępu technologicznego staje się praktycznie pionowa, Kurzweil nazywa za Vernonem Vinge’em "technologiczną osobliwością” (technological singularity). Pozostaje przy tym optymistą i niecierpliwie wypatruje chwili, gdy ludzie zaczną masowo korzystać z genetycznych modyfikacji, ulepszając pamięć, inteligencję i ciało, teoretycznie w nieskończoność przedłużając życie. Wierzy, że superinteligentne maszyny pomogą rozwiązać większość dręczących ludzkość problemów.

Samobójstwo lub eliminacja

Przeciwnego zdania jest inny wizjoner świata awangardowych technologiii, Bill Joy, autor opublikownego na łamach czasopisma "Wired” głośnego manifestu „Why the future doesn’t need us” (podobnie jak książki Kurzweila, dotąd nie przetłumaczono go na polski - żenująca sprawa). Według niego ludzkość nie przeżyje sama siebie. Wystarczy, że stworzymy przez przypadek samoreplikującą się nanomaszynę, która "szarą breją” (grey goo) zaleje cały świat. Gdybyśmy niechcący obudzili Godzillę, byłaby szansa, aby pokonać ją strzałem z czołgowego działa.

Reklama

Jak jednak walczyć z armią maszyn tak małych, że z osobna trudno je dostrzec pod mikroskopem? A to zaledwie jedno z niebezpieczeństw. Joy przywołuje przykład Australijczyków, którzy przypadkiem stworzyli wirusa zabójczego dla ptactwa. Epidemię udało się opanować, ale wizja biologicznego Armagedonu jak z filmów "12 małp” czy „Jestem legendą” jest według niego niezwykle realna. Joy boi się też inteligentniejszych od ludzi maszyn, szaleńców i terrorystów, którym postęp daje do ręki coraz to potężniejsze bronie masowej zagłady, a także efektów manipulowania ludzkim genomem.

Garreau, z racji swej pozycji zawodowej, miał okazję rozmawiać i z Kurzweilem, i z Joyem. Podobnie jak z naukowcami legendarnej elitarnej wojskowej agencji badawczej DARPA, pracującej m.in. nad projektem superżołnierza, który dzięki zwiększeniu liczby mitochondriów w komórkach mięśniowych będzie obdarzony nadludzką siłą i wytrzymałością. Dodajmy do tego odporność na ból i zdolność do obywania się bez snu przez tydzień bez obniżenia sprawności bojowej, a zrozumiemy, dlaczego na fundusz DARPA idą grube miliardy.

Niezadane pytania

Książka o szansach i zagrożeniach związanych z nadejściem technologicznej osobliwości to w Polsce rarytas, szkoda jednak, że Garreau ograniczył się do roli reportera. Sprawnie zdaje relację z cudzych wizji cywilizacyjnego nieba lub piekła, ale unika samodzielnych predykcji. Nie sili się na syntezę, nie reaguje, gdy transhumanista Nick Bostrom na jednym oddechu mówi o wydłużeniu życia człowieka i walce z przeludnieniem, choć oba te cele są w oczywistym konflikcie. Mówiąc o przyszłości gatunku ludzkiego, nie zadaje fundamentalnego pytania o definicję człowieka. Nie istnieje przecież jakikolwiek wyróżnik zerojedynkowy, który pozwalałby nam stawiać się nad światem innych zwierząt. Wiemy już dziś, że ani świadomość, ani uczucia, ani mowa, ani zachowania społeczne, ani zdolność do tworzenia narzędzi, nie decydują o naszej odrębności. Jesteśmy nie „panami stworzenia”, ale zaledwie etapem ewolucji. Nie pokonaliśmy skokowo żadnej istotnej bariery - różnimy się od delfina czy psa tylko stopniem nasycenia zdolności i cech.

Życie jako proces porządkowania chaosu nie zrezygnuje z poszukiwania doskonalszych form. To imperatyw. Być może zastąpią nas w awangardzie życia istoty stworzone przez nas właśnie, z białka lub procesorów. W takim wypadku należy zadać pytanie, czy znajdzie się dla ludzi miejsce w nowym, nieuchronnie kastowym społeczeństwie. Czy etyka przetrwa zderzenie z rosnącą potęgą pieniądza - warunku wiecznego życia, piękna, inteligencji nas i naszych dzieci? Czy przetrwają religie? Jak wyglądać będzie ekonomia, gdy wobec dywersyfikacji potrzeb świadomych form życia skurczy się rynek masowy? Co z tymi, których nie będzie stać na modyfikacje? Jak implanty pamięci zmienią naszą (jeszcze?) psychikę. Jeśli w ogóle ci, którzy przyjdą po nas, nowi „panowie stworzenia”, nie potraktują nas tak, jak my traktujemy zwierzęta.

"Radykalna ewolucja", (Radical Evolution), Joel Garreau, przeł. Agnieszka Kloch, Aleksander Michalski, Prószyński i S-ka 2007