Ta nieskomplikowana na pierwszy rzut oka, napisana prostym językiem, powieść o tyczkowatym, irlandzkim chłopcu, który twierdzi, że potrafi rozpoznawać kłamstwa, w istocie jest pełną podskórnego napięcia rzeczą o trudnej sztuce zrozumienia najbliższych i akceptacji odmienności.

Reklama

John Egan jest dziwnym 11-latkiem. Mierzy ponad metr osiemdziesiąt, mówi męskim głosem, zagapia się bez powodu i nie zawsze pojmuje, co się dzieje wokół niego i w nim samym. Jest nadwrażliwy, a przy tym emocjonalnie niedojrzały, prawie autystyczny. Niepokoi rodziców i nauczycieli, a w szkole staje się pośmiewiskiem. Pasją Johna jest „Księga rekordów Guinessa, którą zna na pamięć a jego marzeniem – kariera pierwszego żywego wykrywacza kłamstw. Chłopiec odczuwa bowiem sensacje żołądkowe za każdym razem, gdy ktoś przy nim mówi nieprawdę.

Niczym w dobrym, angielskim filmie obyczajowym, z pozoru nic szczególnego tu się nie dzieje, a mimo to ani przez chwilę nie jest nudno. Fabuła składa się z krótkich, zwartych scenek, pomysłowo spuentowanych i zaprawionych subtelnym humorem. Największym atutem „Odzyskanego” jest jednak doskonały użytek, jaki Mary J. Hyland czyni z konwencji dziecięcego narratora. John Egan nie jest ani tak błyskotliwy jak Oskar z „Blaszanego bębenka”, ani tak irytująco sztuczny jak Oskar z głośnej, acz kiczowatej powieści Jonathana Safrana Foera „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”. Mimo że uważnie obserwuje otoczenie i bliskich, wyczulony na najdrobniejsze kłamstwa z ich strony, pozostaje w znacznej mierze odcięty od świata autystyczną barierą. Nie rozumie wielu zdarzeń, często nie pojmuje nawet uczuć, jakie w nim budzą. Gdy widzi martwą krowę, wie, że ma jakieś doznanie, ale nie potrafi określić jakie. Problemy rodziców, bezrobotnych i mieszkających kątem u babci, docierają do niego jak przez mgłę. Nawet makabryczna scena rozbijania głów kocim noworodkom, których nie udało się utopić, spływa po nim jak po kaczce i jeszcze tego samego wieczoru chłopiec domaga się przedstawienia lalkowego.

Mary J. Hyland niezwykle sugestywnie przedstawia doświadczenie alienacji. Świat w umyśle Johna zostaje zredukowany do impresji, niewyraźnych, fragmentarycznych wrażeń, które dopiero czytelnik musi złożyć w całość. Błahe szczegóły zostają przez narratora powiększone jak w mikroskopie, a kluczowe wydarzenia często umykają jego uwadze. Dlatego po przeczytaniu tej książki mamy ochotę od razu przejrzeć ją ponownie, żeby odnaleźć wskazówki, co naprawdę zdarzyło się w rodzinie Johna. A dzieje się dużo: po kłótni z babcią Eganowie przeprowadzają się ze wsi do blokowiska w Dublinie, ich małżeństwo rozpada się, a nieuświadomione emocje Johna prowadzą go do desperackiego czynu, dzięki któremu możliwe staje się porozumienie na głębszym poziomie. „Odzyskany” to żywa i zmuszająca do myślenia powieść. Wypada tylko żałować, że wydawca zgodził się na niezbyt fortunny przekład tytułu i zaopatrzył ją w okładkę, sugerującą romans klasy B.

Reklama

Odzyskany

(Carry Me Down)

M.J. Hyland, przeł. Jan Kabat, Nowa Proza 2008