Tworzenie i niszczenie nie zawsze tworzą alternatywę, o czym świadczą przykłady ludzi podejmujących strajk głodowy i zamachowców-samobójców. Osoby podejmujące strajk głodowy umierają z własnej woli. Wola wkracza jako obcy organizm w ich ciała i konsumuje je od środka. Niezależnie od rzeczywistych przekonań są z tego punktu widzenia dziećmi oświecenia, bo to właśnie wtedy głoszono prymat woli nad materią. Głodujący za wspomnianą materię uznaje własne ciało. Ostateczne zwycięstwo to jej całkowite unicestwienie (...).

Większość osób podejmujących strajk głodowy liczy jednak, że przeżyje. Z przeciwną sytuacją mamy do czynienia w przypadku zamachowców-samobójców. Sens strajku głodowego nie polega na odmowie przyjmowania jedzenia, ale odmowie przyjmowania jedzenia od ciemiężcy. W ten sposób protestujący chce zdemaskować ironię sytuacji, w której przy życiu utrzymują go ci, którzy w pewnym fundamentalnym sensie koniecznie chcą go zniszczyć. Nie chodzi tu tylko o umieranie, ale i o dramatyczny akt obarczenia kogoś innego winą za swoją śmierć. Strajk głodowy i zamach samobójczy upodabnia jednak do siebie zawarta w nich sprzeczność. Wyrażają słabość i desperację, ale jednocześnie grożą odmową podporządkowania się.

Zamachowiec-samobójca ogłasza, że woli umrzeć, niż wieść nędzny żywot - co więcej, że jego życie już jest formą śmierci, a faktyczne odejście ze świata oznacza zaledwie materialne ukoronowanie tego stanu. Akt samowydziedziczenia w teatralny sposób zwielokrotnia samowydziedziczenie będące udziałem jego codziennego istnienia. W tym sensie zwrócenie przemocy przeciwko sobie pozwala po prostu w bardziej obrazowy sposób wyrazić zło, jakie wyrządza mu przeciwnik, a tym samym zamienia bezsilność w publiczny spektakl. Śmierć pozwala zakończyć życie, lecz jednocześnie je komentuje.

Ale śmierć jest zarówno przeciwstawna życiu, jak i z nim współgra. Oddając dobrowolnie życie, zamachowiec-samobójca ma nadzieję zwrócić uwagę na kontrast między tak skrajną formą samostanowienia a brakiem autonomii w codziennym życiu. Gdyby jego życie przypominało w tym względzie śmierć, nie musiałby wysadzać się w powietrze. Samounicestwienie wskazuje na radykalność zmiany, jakiej trzeba by dokonać, aby uczynić codzienne życie znośnym. Jednocześnie jest ono również pełną desperacji alternatywą dla zmiany. Zamachowiec-samobójca przekracza swój los, dobrowolnie mu się poddając, a tym samym staje się jednocześnie zwycięzcą i ofiarą. Zamach bombowy to skrajna forma biernej agresji. To zemsta i upokorzenie połączone w jednym akcie. Dobrowolnie zgadzając się na unicestwienie, samobójca chce zyskać wielkość. (...) Przynajmniej jego śmierć jest teraz jego śmiercią, a nie częścią masowej produkcji śmierci zachodzącej w otaczającym go świecie.

Jeżeli istotą nowoczesności jest możliwość znalezienia sobie własnego miejsca na ziemi, to jest nią również własna śmierć (...). Nietzsche zauważa, że nie ma nic banalniejszego od śmierci, być może mając na myśli, że duchowy arystokrata jego pokroju nie powinien dobrowolnie poddawać się prostactwu dzielonego z plebsem losu. Przemoc stosowana przez zamachowca-samobójcę to gest sprzeciwu wobec produkowanego masowo świata, w którym nie odgrywa on żadnej roli. W porządku społecznym, który wydaje się coraz bardziej trywialny, przejrzysty, zracjonalizowany i zrozumiały, brutalna rzeź niewinnych odbudowuje nieprzejrzystość, nadmierność i nieredukowalną indywidualność. Terroryzm jest atakiem zarówno na znaczenie, jak i na materialność - dadaistycznym lub surrealistycznym "happeningiem" posuniętym do nieprawdopodobnej skrajności. Jest spektaklem i rzezią w jednym.

Samobójstwo jako akt estetyczny

W powieści "Tajny agent" Conrada pan Vladimir zachęca Verloca do aktu terrorystycznego, który nie byłby jedynie straszny, ale również absurdalny. "Żeby zamach bombowy wywarł jakiś wpływ na opinię publiczną w obecnej chwili - mówi - musi wykraczać poza intencję zemsty czy terroru. Musi być czysto niszczycielski. Musi być taki i tylko taki; nie dawać powodu do najmniejszych przypuszczeń, że mógł mieć jakikolwiek inny cel. (...) Ale co można powiedzieć na akt niszczycielskiej zaciekłości tak absurdalny, że nie da się zrozumieć, wytłumaczyć, pomyśleć niemal, akt po prostu szalony? Tylko szaleństwo jest naprawdę przerażające (...)". Z tego powodu Vladimir proponuje wysadzenie nie teatru czy restauracji, ale Królewskiego Obserwatorium Astronomicznego w Greenwich. Sądzi, że w ten sposób zwróci uwagę na symboliczny, a nie instrumentalny charakter terroryzmu. Pogardliwie nazywa obserwatorium symbolem fetyszystycznej wiary klasy średniej w naukę, podważając w ten sposób częściowo swoje intencje. Jeżeli akt terroru miałby być prawdziwie absurdalny, dlaczego nie wysadzić w powietrze publicznej toalety? Stąd Vladimir dowodzi wbrew swym intencjom, że terror polityczny nie jest w istocie działaniem całkowicie pozbawionym celu. W żadnym stopniu go to nie usprawiedliwia, ale z pewnością czyni mniej szalonym. Przygotowywanie wybuchu szaleństwa jest przekonującym dowodem zdrowia psychicznego. (...)

Pewne typy zamachów samobójczych możemy jednak uznać za morderczą wersję awangardy artystycznej, dadaistyczne wyczarowanie czegoś chaotycznego, niewysłowionego i niezrozumiałego z nijakiej przewidywalności świata życia codziennego. Podobnie jak awangarda zamach samobójczy ma na celu zburzenie gry społecznej, a nie jedynie wykonanie kolejnego ruchu w obrębie jej reguł. Ma zniewolić umysł oraz skruszyć ciało, rozciągając przestrzeń niezrozumienia do punktu, kiedy ulega ona kolapsowi. Jest najwyższym aktem wyobcowania, przekształcającym codzienność w straszliwą niecodzienność. Dosłownie i w przenośni ma sprawiać, że stracimy grunt pod nogami. Wstrząs i akt przemocy zawierają się w jego sensie, a nie są jedynie efektami ubocznymi.

Ci, którzy zostali wykluczeni ze sfery publicznej, odgrywają zatem tragedię publiczną własnej produkcji. Rzecz jedynie w tym, że widzowie nigdy nie mają szansy wybrania roli, w jakiej chcieliby wystąpić. Zamachowiec-samobójca triumfuje nad swoimi przeciwnikami, ponieważ w przeciwieństwie do nich jest gotów zginąć. Ostateczna wolność oznacza brak lęku przed śmiercią - lęku, który każe nam posłusznie trwać na swoim miejscu w społeczeństwie. (...) Ci, którzy nie mają nic do stracenia, są niezwykle niebezpieczni, a zatem władza, która doprowadza ludzi do tego stanu, ponosi klęskę. Jeżeli potrafimy spojrzeć śmierci prosto w oczy, mamy pewność, że władza nie może nam wyrządzić krzywdy. Kto umiera dla siebie, (...) wyzwala się spod władzy śmierci. Życie ze śmiercią uodparnia na porażkę, uniewrażliwia na krzywdę i chroni przed niepokojem. To dopiero jest życie!

Jeśli ktoś wysadza się w powietrze, niekoniecznie daje dowód patologicznego rozmiłowania się we własnej śmiertelności. Ludzie podejmujący strajk głodowy i samobójcy dokonujący zamachu bombowego cenią życie, bo w przeciwnym razie by tego nie czynili. Osoba podejmująca strajk głodowy chce, by spełniono jej żądania, dzięki czemu mogłaby przerwać protest. Rzecz w tym, że obie strony uważają, iż fundamentalną wartość ich istnieniu nadaje to, za co gotowe są oddać życie. Gdyby nie istniało nic, za co warto byłoby umrzeć, jaki sens miałoby życie? Wyrzeczenie się życia powoduje, że tego rodzaju Sprawa rozświetla tło ich istnienia. Umierając, samobójca uwypukla różnicę między własną śmiertelnością a nieśmiertelnością tego, za co się umiera; podobnie jak wzniosłość, która pozwala nam odczuć jej bezmiar w porównaniu do naszej znikomości. Im bardziej pomniejszamy własne znaczenie, tym bardziej ją podkreślamy. Ale mamy tu też do czynienia z pewnym szalbierstwem: samobójca ostatecznie nie umiera, bowiem owa niezniszczalna Sprawa nadająca sens jego istnieniu tworzy formę, w której będzie żył wiecznie.

W tym sensie samobójstwo polityczne jest groteskową parodią tego, co Immanuel Kant nazywa czysto etycznym aktem, do którego skłania nas najwyższa bezstronność nakazująca odłożyć na bok osobiste interesy w imię wyższego obowiązku. Według Kanta jaźń ulega wtedy przekształceniu i rodzi się na nowo. Mielibyśmy do czynienia z tym zjawiskiem w przypadku zamachowca-samobójcy, gdyby nie to, że w dosłownym rozumieniu pozbawił się właśnie szans na odrodzenie. Można by uznać, że odnowę przechodzi wspólnota, do której należał, jednak w praktyce niesłychanie trudno spotkać tego rodzaju pozbawiony wszelkich "patologicznych" elementów kantowski akt, a zamach samobójczy nie jest tu wyjątkiem. Umiera się z nienawiści i desperacji, a jednocześnie z wiarą i nadzieją. Pojawia się też nęcąca myśl o raju, która ma ułatwić myśl o odejściu ze świata. Prawdziwy męczennik to ten, kto wyzbywa się wszystkiego - nawet nadziei na zbawienie. Zamachowiecsamobójca, przeciwnie, zazwyczaj liczy na nagrodę w zaświatach, tak jak fałszywy męczennik tylko próbuje podstepem dostać się do rajskiego klubu, oczarowując jego właściciela. Ostatecznie nie udaje mu się uciec od logiki równowartościowej. (...)

W słabości siła

Osoby podejmujące strajk głodowy chcą przekształcić słabość w siłę. Mogą odnieść zwycięstwo, jeżeli pozbawią podstępem swoich wrogów jedynej części siebie, którą mogliby oni kontrolować: ciała. Pozbawiając swoich panów możliwości wywierania wpływu, stają się niezniszczalni. Najtrudniej jest zapanować nad nicością. Dokonują tak całkowitego podboju samych siebie, że nie zostaje nikt, kto mógłby sobie rościć prawo do łupów. Zwycięstwo i porażka stają się w ten sposób nierozróżnialne. A jednak zgładzenie siebie samego może być również sposobem na oddalenie grozy śmierci. Nieustępliwa obrona zasad moralnych okazuje się próbą uchylenia się od nich. A gdyby akt wymazania własnego ja był po prostu jego ostatnią krzykliwą manifestacją? Samowydziedziczenie może być najwyższą formą objęcia się w posiadanie. Ten, kto popełnia samobójstwo, pisze Maurice Blanchot w "The Literary Space", silnie afirmuje teraźniejszość, skoro pragnie uczynić akt samounicestwienia tak bardzo absolutnym, aby pamięć o nim nigdy nie przeminęła i aby nic nie mogło go przewyższyć. W opinii Blanchota dobrowolna śmierć jest sprzeczna z zawartymi w niej intencjami, potwierdzając supremację woli aktem wyrzeczenia się jej. (...)

Odebranie sobie życia, argumentuje Blanchot, jest manifestacją siły, którą może posiąść jedynie obywatel naszego świata; rozwiązaniem w całości należącym do sfery, z której usuwa samobójcę. Śmierć staje się doczesną własnością, którą można dysponować jako rodzajem mienia. Unicestwienie siebie samego pociąga za sobą osobliwy rodzaj życia w śmierci, ponieważ oznacza, że człowiek może swobodnie dysponować własną nicością dokładnie w tej chwili, gdy ogłasza daremność działania i jałowość władzy. Według Blanchota samobójcę można uznać za postać tragiczną, choć jest on również w nieunikniony sposób ironistą.

Władza może doprowadzić do śmierci osoby podejmującej strajk głodowy, ale w ten sposób pozbawi się poddanego. Na to właśnie liczy strajkujący. Zamierza zmusić władzę do okazania własnej pustki, wymykając się jej i zostawiając ją z pustymi rękami. Kiedy władza przeliczy się z własnymi siłami, wysysa życie z tego, nad kim chciała panować, odnosząc w ten sposób pyrrusowe zwycięstwo. Absolutna władza to rodzaj śmierci za życia: musi niszczyć rzeczy, aby lepiej nad nimi panować. W tym sensie osoba podejmująca strajk głodowy jest jej przeciwieństwem, ponieważ pokonuje przeciwnika, kładąc kres samej sobie. Ogłasza, że posiada nad sobą całkowitą władzę, i doprowadza do końca swojego istnienia. Za wyższość płaci cenę nieistnienia.

Kto umiera w wybranym przez siebie momencie, pozbawia się życia w sposób przynależny absolutnemu władcy. Kto jednak sam jest swoim panem, musi również być swoim niewolnikiem. Akt wyzwolenia prowadzi do końca wolności. Tak jak akt ofiary zbliża wszechpotężnego kapłana i bezsilną ofiarę, tak samo zamachowiec-samobójca, który przewodniczy rytuałowi własnego poćwiartowania, staje sie nimi oboma. Podobnie jak kozioł ofiarny liczy, że w akcie rytualnego samopoświęcenia przekształci własną słabość w siłę. W praktyce oznacza to jednak, że jedyną władzą, jaka mu pozostała, jest zdolność do przewodniczenia złożeniu ofiary z samego siebie. (...)

































Reklama

p



Fragment rozdziału "Święci i samobójcy" z książki "Święty terror" Terry’ego Eagletona, która ukaże się w Polsce w najbliższych dniach nakładem wydawnictwa Znak. Tytuł, śródtytuły i skróty od redakcji.