Przez Polskę przetacza się fala niewyjaśnionych zgonów. Pozornie wyglądają one na samobójstwa. Niezwykle dotkliwe obrażenia na ciele ofiar przeczyłyby jednak temu przypuszczeniu. Dwóch osobliwych przyjaciół - policjant Zbigniew Enka i ksiądz Andrzej Gil - podejrzewa, że za tym wszystkim stoją ciemne moce, w dodatku przy jednym z nieboszczyków znajdują kartkę z tekstem, który okazuje się fragmentem nieznanego do tej pory szerszej publiczności dzieła Adama Mickiewicza. Pochodzi ono z okresu silnej fascynacji Towiańskim, mistycyzmem i zjawiskami nadprzyrodzonymi. Właściwe jego użycie może być kluczem do potęgi i nieśmiertelności. Pies i klecha ruszają w podróż śladami wieszcza do Francji i Turcji, by wyjaśnić zagadkę makabrycznych wydarzeń.

Reklama

Cała historia dzieje się na początku lat 90. III Rzeczpospolita nabiera rozpędu. Trwa też wielka polityczna zawierucha. Kto jest, a kogo nie ma na liście Macierewicza, kiedy radzieckie wojska opuszczą Polskę, co znowu wymyśli prezydent Wałęsa... O ile w pierwszej części "Psa i klechy" - "Przeciwko wszystkim" wątki polityczne miały duże znaczenie, o tyle tutaj schodzą na drugi plan i są raczej tłem dla wydarzeń z nieco innych sfer.

Orbitowski i Urbaniuk postanowili zmierzyć się z jedną z największych ikon polskiej literatury. Dla wielu świętą i nietykalną. Wychodzą z tej potyczki zwycięsko. Pomysł na intrygę świetnie wpisuje się w modne ostatnio wśród twórców thrillerów teorie spiskowe wykorzystujące znane postaci historyczne. Parodiując konwencję, autorzy serwują czytelnikom dużą dawkę absurdalnego humoru. Jednocześnie udowadniają, że "kody Da Vincich", "szyfry Szekspirów" czy "teorie Einsteinów" mogą się schować przy inspiracjach płynących z dziejów kraju nad Wisłą.

Zamysłem autorów było pokazanie nieco innego oblicza polskich romantyków pozbawionego piętna walki narodowowyzwoleńczej. Mickiewicz - dla przykładu - jest w książce głównie poetą-wizjonerem, który walczył ze swoimi demonami. Można go więc określić prekursorem fantastyki i horroru. Tak rozumiany "Tancerz" jest specyficznym hołdem złożonym wieszczowi.

Reklama

Nie da się jednak ukryć, że druga powieściowa odsłona przygód Enki i Gila jest słabsza od poprzedniej. Przede wszystkim ze względu na objętość. Gdyby bardziej przyłożyć się do montażu fabuły, a część treści po prostu wyciąć, końcowy efekt byłby znacznie lepszy. Nie wiedzieć czemu, odnosi się wrażenie, jakby autorzy założyli, że tom musi mieć koniecznie 400 stron - w związku z tym niektóre wątki na siłę rozwlekają. "Przeciwko wszystkim" było książką znacznie bardziej esencjonalną i wzbogaconą wieloma barwnymi postaciami. "Tancerzowi" ich brakuje. Poza głównymi bohaterami pojawia się w zasadzie tylko jedna osoba, która zasługuje na większą uwagę. To Rajmund Cnota, posługujący się gwarą śląską górnik, który słyszy głosy aniołów, jest telepatą, jasnowidzem i na dodatek protestantem. Swoim szczególnym wdziękiem niejednokrotnie potrafi przyćmić policjanta i księdza. Pozostali być może mają potencjał, który jednak nie został wystarczająco wykorzystany. Chciałoby się, żeby w trzeciej części Orbitowski i Urbaniuk swoje świetne pomysły realizowali w sposób bardziej przemyślany i w mniejszym pośpiechu. Nie zmienia to faktu, że i tak mamy do czynienia z jednym z najciekawszych zjawisk w polskiej literaturze popularnej.

"Pies i klecha. Tancerz"
Łukasz Orbitowski, Jarosław Urbaniuk,
Fabryka Słów 2008