Kulminację obchodów zaplanowano na jesień, kiedy do kin wejdzie aktorski film będący adaptacją literackiego pierwowzoru, zaś w telewizji pojawi się seria animowanych krótkometrażówek.

Reklama

Książki o przygodach Mikołajka zostały przetłumaczone na 30 języków i rozeszły się w ponad 10 mln egzemplarzy na całym świecie, z czego kilkaset tysięcy sprzedano w Polsce. Nad Wisłą to była jedna z najważniejszych lektur pokoleniowych dzisiejszych 30-, 40-latków. W latach 80. kupowało się go spod lady, mimo że był wydawany w kilkudziesięciotysięcznych nakładach. Popularność książki była tak wielka, że podczas stanu wojennego pisarka Maryna Miklaszewska wydała w drugim obiegu "Mikołajka w szkole PRL". W powieści, którą zilustrował jej 10-letni syn, sportretowała nie tylko absurdy peerelowskiego systemu edukacji, ale też Polskę pod rządami generała Jaruzelskiego. Nie dziwi więc, że sylwetki bohaterów książeczki pojawiły się na plakacie "Głosuj na <Solidarność>" w pierwszych wolnych wyborach w 1989 r.

Lepsi dorośli

Prozaik Sławomir Shuty uważa, że Mikołajek wypełniał dotkliwą lukę na rynku czytelniczym. W księgarniach brakowało wtedy tytułów dla starszych dzieci, które nie chciały już czytać baśni, ale jeszcze nie dorosły do powieści Edmunda Niziurskiego. Marek Raczkowski zachwyca się konstrukcją opowiadań, które kończyły się błyskotliwymi puentami, oraz towarzyszącymi im ilustracjami. "Po takiej lekturze z dzieci wyrastali lepsi dorośli" - dodaje rysownik w rozmowie z DZIENNIKIEM. Tomasz Kołodziejczak, pisarz, scenarzysta i wydawca komiksów, przyznaje: "Jako dziecko utożsamiałem się z Mikołajkiem, a dziś, kiedy sam zostałem ojcem, biorę stronę jego rodziców. W tej opowieści nie ma fałszu" - mówi autor "Krwi i kamienia".

Reklama

Kolejne odsłony przygód Mikołajka powtarzają ten sam schemat, a jednak nieodmiennie śmieszą. Tytułowy bohater i jego rodzina podejmują kolejne wyzwania, które stawia przed nimi codzienność. Będą to wizyty u dentysty i fryzjera, wyjazdy na piknik i wakacje, przygotowania do Wigilii, wizyty sąsiadów, zakupy i przede wszystkim szkolne perypetie oraz szalone zabawy Mikołajka z rówieśnikami zakończone przeważnie humorystyczną awanturą. Można rzec, że bohaterowie wiodą dostatnie życie francuskiej klasy średniej, których problemy są banalne: np. kupno nowego samochodu lub dylemat, jak się ubrać na majówkę. Dla polskich odbiorców, którzy z dobrodziejstw konsumpcji mogli skorzystać dopiero po upadku komunizmu, nie miało to jednak znaczenia. Goscinny i Sempe wyśmiewali przywary i sytuacje zrozumiałe pod każdą szerokością geograficzną. Opowiadanie, w którym ojciec Mikołajka zaprasza na domową kolację swojego szefa i chcąc mu zaimponować, udaje, że zatrudnia służbę (ma się rozumieć z komicznym skutkiem), oddaje sytuację, która śmieszy niezależnie od ustroju politycznego i grubości portfela.

Dorośli bohaterowie Sempego i Goscinnego przypominają pana Hulot z komedii Jacques’a Tati, dobrodusznego safandułę uwikłanego w nowoczesny świat, który (jak my wszyscy) miał skłonność do wpadania w tarapaty, wprowadzał zamęt i dezorganizował porządek: w pracy, na zakupach, na urlopie. Autorzy podśmiewają się z patriarchatu panującego w rodzinie Mikołajka, w której pieniądze oraz kłopoty generują ojciec z synem, zaś matka zajmuje się prowadzeniem domu i łagodzeniem konfliktów.

Niewinna łobuzeria
Reklama

Przy dzisiejszych wyczynach gimnazjalistów francuscy uczniacy z lat 50. i 60., kontestujący szkolny rygor obżeraniem się kanapkami pod ławką, to prawdziwe anioły. A jednak jest w Mikołajku ponadczasowa prawda o szkole. "Goscinny kapitalnie sportretował taką mikrospołeczność. Jest tam grubas, chudzielec, prymus, zakała - uniwersalny schemat, który Amerykanie wykorzystali choćby w serialu <Miasteczko South Park>" - mówi Marek Raczkowski.

Zdaniem Kołodziejczaka Goscinny zakwestionował tradycję powieści szkolnej. Najlepszy uczeń w klasie, zarozumiały Ananiasz, nie jest wzorem do naśladowania. Sympatia autora i czytelników leży po stronie Mikołajka i jego niesfornych kumpli, którzy często rozwiązują problemy, uciekając się do wyzwisk i rękoczynów. Twórcom udało się uniknąć przerysowanej stylizacji. Goscinny kapitalnie napisał Mikołajka językiem dziecka, a nie dorosłego, który udaje dziecko. Oba światy nieustannie się przenikają. Kwestie szkolnego opiekuna Rosoła czy sąsiada pana Bledurta, nieustannie przekomarzającego się z ojcem głównego bohatera, równie dobrze można włożyć w usta Mikołajkowi, Euzebiuszowi czy Alcestowi. "W latach 80. nikt w Polsce tak nie pisał dla dzieci" - dodaje Sławomir Shuty.

W sukurs poszedł mu Sempe, którego ilustracje są integralną częścią tekstu, zrosły się z nim tak jak rysunki Tove Jansson do "Muminków". Są karykaturalne, ale nie przekraczają granicy, za którą karykatura przestaje wyrażać głębszą treść i jest tylko śmieszna. Komicznie małe, nieukształtowane postaci dzieci w Mikołajku wiele przecież mówią o ich statusie i zależności od dorosłych. "Wspaniałe ilustracje bez dymków, wielka sztuka. Jeśli chodzi o formę moich rysunków, to mogę powiedzieć, że jestem gdzieś między Mleczką a Butenką z dodatkiem Sempego i Czeczota" - dodaje Marek Raczkowski.

Mikołajek z polskimi korzeniami

Dziś, kiedy o prawa do wydania Mikołajka walczą największe oficyny wydawnicze na świecie, trudno uwierzyć, że niewiele brakowało, a dzieło Sempego i Goscinnego powędrowałoby do kosza. Pierwsze odcinki firmowane przez obu panów pojawiły się w marcu 1959 r. w regionalnej gazecie "Sud-Ouest Dimanche". Rok później ukazała się książka, ale sprzedawała tak fatalnie, że oficyna Denoel nie chciała wydać drugiej części. Przełomem był występ Goscinnego w telewizyjnym programie "Lektury dla wszystkich". "Ekran pękł ze śmiechu" - donosiły na drugi dzień gazety i tak zaczął się triumfalny pochód Mikołajka.

Badacze od lat łamią sobie głowy nad fenomenem tej postaci i doszukują się jej genezy w biografiach obu twórców. Rene Goscinny (1926 - 1977) urodził się w Paryżu jako syn Polaka Stanisława Gościnnego i Anny z Bereśniaków, córki emigrantów z Ukrainy pochodzenia żydowskiego. Pierwsze lata życia spędził w Buenos Aires, gdzie za pracą wyjechał jego ojciec, inżynier chemik. W 1943 r., po śmierci ojca, Rene musiał wziąć na siebie ciężar utrzymania rodziny.

Mniej więcej w tym samym czasie wraz z wkroczeniem nazistów do Francji skończyło się dzieciństwo urodzonego w Bordeaux Sempego (rocznik 1932). Późniejszy wzięty rysownik sprawiał poważne kłopoty wychowawcze, po wyrzuceniu z gimnazjum zarabiał na chleb, imając się różnych zajęć, m.in. zaciągnął się do armii. Obaj panowie spotkali się w latach 50. w Paryżu. Być może więc rację mają krytycy, którzy twierdzą, że Mikołajek był projekcją szczęśliwego dzieciństwa, której ani Rene Goscinny’emu, ani Jeanowi-Jacques’owi Sempemu nigdy nie było dane doświadczyć. I może dlatego czytelnicy na całym świecie wciąż chcą czytać Mikołajka.

Jesteś wielkim fanem Mikołajka? Sprawdź produkty w sklepie LITERIA.pl >