Patricia Highsmith
„Siedemnaście miłych pań"
Wyd. Noir Sur Blanc 2009


Graham Green określił zbiór „Siedemnaście miłych pań” jako dowód kunsztu znanej z powieści kryminalnych pisarki, dodając, że Highsmith przeistacza „naszych sąsiadów w sadystycznych psychopatów, czekających w ukryciu za idealnie białymi parkanami i skoszonymi trawnikami”. Ponadto niweczy stereotypy dotyczące kobiet, pokazując, że potrafią one skutecznie zniszczyć nie tylko siebie, ale też otaczających je mężczyzn. Nic dodać, nic ująć.

Reklama

Autorka „Utalentowanego pana Ripleya” w krótkich misternie skonstruowanych opowiadaniach z sarkazmem, celnie opisuje siedemnaście kobiet. Każda z nich prezentuje jedną przywarę, która w rezultacie niszczy życie bohaterce oraz/lub jej bliskim. Trup ściele się gęsto, a ofiarą najczęściej pada mąż. Mamy tu zatem kobiety ogarnięte żądzą, chciwe, rozpustne, nadgorliwe lub po prostu głupie. W panteonie niszczycielek pojawia się kokietka Yvonne, która ginie z rąk swoich absztyfikantów i cudzołożnica Sarah, która popełnia zbrodnię doskonała, by pozbyć się swojego męża. Jest leniwa Christine, zamordowana przez umęczonego małżonka, oraz rodząca kolejne dzieci Elaine, która swoją nadmierną płodnością doprowadza ślubnego do nerwicy. Patricia Highsmith swoje historie, zdolne mężczyznę utwierdzić w decyzji pozostania w stanie kawalerskim, pisała od dziecka. Najpierw prowadziła pamiętnik, w którym fantazjowała na temat sąsiadów, dodając im psychopatycznych cech charakteru i przypisując mordercze zamiary oraz mroczną przeszłość. Kto wie, czy jej ciotki, kuzynki i koleżanki nie były pierwowzorami desperatek, frustratek, perfekcjonistek, dziwek i nieszczęśnic z „Siedemnastu miłych pań”.

Powstałe w 1974 roku opowiadania Highsmith nie straciły na aktualności. Szkoda, że polski tytuł jest tak odległy od oryginału, z którym zresztą wiąże się ciekawa historia. Brzmi on, tłumacząc wprost: „Opowiastki o mizoginii” ("Little Tales of Misogyny"). Po premierze okrzyknięto znaną z lesbijskich skłonności Higsmith, wrogiem kobiet! Trzeba jednak przyznać, że skreślonych przez pisarkę siedemnaście kobiecych sylwetek jest na tyle odpychających, że tytuł jest uzasadniony.

Reklama