Wyszyńska mówi w wywiadzie dla "Dużego Formatu", że w Teatrze Powszechnym zainstalowano bramki po tym gdy, na jeden ze spektakli wszedł ONR-owiec z granatem dymnym. – Nagle pojawiła się informacja, że ktoś kupił hurtem 15 biletów na „Dziewczyny do wzięcia” (spektakl grany przed "Klątwą" przyp. red.). To uruchomiło czujność szefa naszej ochrony. Uznał, że może się szykować desant. I rzeczywiście, po południu pojawiła się w teatrze grupa panów w białych koszulach. Wysiedzieli na "Dziewczynach" , nawet się śmiali. Po spektaklu tak jak podejrzewano, schowali się w toalecie, ale zostali wykryci. Wychodząc, rzucili w foyer fiolkę z substancją żrącą, krzyknęli: "Ale Chrystus Rex!", i zostali wyprowadzeni – mówi Wyszyńska.

Reklama

Okazało się, że jeden z "teatromanów" został jednak przeoczony i siedząc na widowni chciał odpalić granat. Został powstrzymany i wyprowadzony przez agentów ochrony. Aktorka mówi, że sceny nie przerwała, ale cały zespół teatru ma ustalone procedury na wypadek, gdyby się coś działo.

Pytana o to jak radzi sobie z nienawiścią i postami hejterów, którzy m.in. życzą jej raka, odpowiada, że kiepsko. – Umysł nie rozróżnia przemocy internetowej od realnej. Wszystko dzieje się w głowie i czasem można zwariować. Uruchomiły się we mnie stany lękowe – mówi. Przyznaje, że szukała wsparcia w grupie terapeutycznej, a na ulicę wychodziła w ciemnych okularach, opatulona szalikiem. Ze spektakli wymykała się tylnym wyjściem. Podkreśla, że czuła wsparcie w środowisku. – Było mi bardzo miło, gdy koledzy nominowani do Nagrody Cybulskiego wyrazili ze mną solidarność. Odezwali się do mnie Tomasz Karolak, Maciej Stuhr i Olga Tokarczuk, którzy też przeszli przez hejt. Najważniejsze dla mnie było usłyszeć od nich, że to mija – powiedziała.

Reklama

Spektakl "Klątwa" w reżyserii Olivera Frljicia miał swoją premierę 18 lutego w Teatrze Powszechnym m. st. Warszawy. Przedstawienie, oparte na dramacie Stanisława Wyspiańskiego, wywołało spore kontrowersje. Pojawiają się w niej nawiązania do katastrofy smoleńskiej, aborcji. W jednym z monologów pada pytanie: która z pań na sali miała aborcję? Na premierze ręce miały podnieść trzy kobiety. Na koniec przedstawienia jedna z aktorek wygłasza kwestię na temat zbiórki pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego.

Reklama

Julia Wyszyńska gra w nim jedną z głównych ról. Skrytykowana została za scenę robienia fellatio figurze przypominającej Jana Pawła II. Aktorka w 2010 roku ukończyła PWST w Krakowie. Zdobyła Grand Prix na Ogólnopolskim Przeglądzie Monodramu Współczesnego w Warszawie za spektakl "Medea" w reż. Eweliny Marciniak. Telewidzom znana była z roli Klaudii w serialu „Na dobre i na złe”. Prezes TVP Jacek Kurski poinformował, że kończy z aktorką współpracę. Nie zauważył jednak, że w momencie całej awantury, aktorka już od dwóch miesięcy nie występowała w produkcji i pożegnała się z widzami na swoim Facebooku. Wyszyńska została "ukarana" w inny sposób. Premiera emisji Teatru Telewizji "Biały dmuchawiec" z jej udziałem została wstrzymana. Choć reżyserka Agata Dyczko otrzymała propozycję nakręcenia spektaklu jeszcze raz, w geście solidarności z aktorką odmówiła.