O planach, by w Nowym Jorku, na Manhattanie, stworzyć filię Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej k. Łańcuta mówił we wtorek w radiowej Jedynce wiceminister kultury Jarosław Sellin.

Dziedziczak mówiąc w czwartek w internetowej telewizji wpolsce.pl o planach resortu związanych z dyskusją, jaką wywołała nowelizacja ustawy o IPN, zwrócił uwagę na "projekt jeszcze trudniejszy" niż Muzeum Powstania Warszawskiego, bo mający powstać za granicą.

Reklama

Chcemy wybudować muzeum Polaków ratujących Żydów w Nowym Jorku, w najważniejszym ośrodku żydowskim na świecie, w jednej ze stolic światowej kultury – powiedział. - Chcemy, żeby to muzeum oddziaływało na elity świata, żeby o naszym cierpieniu, ale też naszym ryzyku (…) żeby o tym świat usłyszał – dodał.

Chcemy w tym muzeum pokazać cały kontekst, żeby Amerykanin, który w zasadzie nic nie wie o historii Polski, czy jakiś inny międzynarodowy gość, dostał wszelkie informacje o Polsce, o kontekście drugiej wojny, o naszej historii i również o historii Polaków ryzykujących życie za Żydów – mówił. Zaznaczył, że ośrodek nie ma się skupiać na rodzinie Ulmów, "ale pokazać, że takich rodzin było bardzo wiele w Polsce".

Reklama

Zwrócił też uwagę na wyświetlany w wielu miejscach film "Azyl" o rodzinie Żabińskich, która w czasie II wojny światowej ukrywała Żydów w warszawskim ZOO i na zamiar ustanowienia dnia Polaków ratujących Żydów. Podkreślił, że działania polskich instytucji powinny być skoordynowane.

Wiceszef MSZ przypomniał, że została powołana polska strona polsko-izraelskiej grupy dialogu. "Czekamy na konkretną odpowiedź strony izraelskiej, wtedy będziemy mieli narzędzie do prowadzenia dialogu także na tym szczeblu" – dodał.

Reklama

Dziedziczak został też zapytany o reakcję strony izraelskiej na nowelizację ustawy o IPN. - Jeśli chodzi o reakcję strony izraelskiej, nie spodziewaliśmy się takiej reakcji(…) nie spodziewaliśmy się, że ze strony naszego partnera padną tak mocne słowa i tak drastyczne działania – powiedział. - Mam nadzieję, że nasze relacje wrócą do normy, ale też trzeba wziąć pod uwagę wrażliwość obu stron – dodał.

Ten konflikt wybuchł w wyniku nieodpowiedzialnych wypowiedzi niektórych członków Knesetu – powiedział Dziedziczak, przywołując wypowiedzi o współwinie Polaków za Zagładę, "rzekomej ogromnej skali tej współwiny" i polskich obozach koncentracyjnych. "To pokazuje, że ten brak wrażliwości, jeżeli mielibyśmy go gdzieś sytuować, jest bynajmniej nie po polskiej stronie" – dodał.

Niestety sytuacja ostatnich tygodni ujawniła różne środowiska antysemickie w Polsce, ale trzeba to wyraźnie powiedzieć ogromną skalę nastrojów antypolskich, antypolonizmu w środowiskach żydowskich, też trzeba o tym mówić – powiedział nawiązując do wideoklipu, w którym pojawia się fraza "polski Holokaust", usuniętego już z sieci przez fundację Ruderman Family, która go zamieściła w internecie.

Dziedziczak zaznaczył też, że "różne są środowiska w Izraelu, w Stanach Zjednoczonych" i "są też wypowiedzi, i w których podkreśla się polska rację i polski punkt widzenia". Podkreślił, że z sześciu milinów Żydów, którzy zginęli w Holokauście, trzy miliony były obywatelami polskimi. "To nasze wspólne ofiary" – zaznaczył.

Prowadzimy dialog ze stroną izraelską, zależy nam na tym, podkreślmy, żeby obie wrażliwości były uwzględniane, chcemy pokazać zdecydowanie nasz punkt widzenia i żeby strona izraelska wzięła pod uwagę, próbowała wyobrazić sobie naszą wrażliwość, też kraju ofiar – oświadczył wiceszef MSZ.