Komputerowe animacje, magiczne sztuki rodem z show Davida Copperfielda, ruchoma scenografia, a w tym wszystkim atramentowowłosy Pan Kleks i uczniowie jego Akademii. Na potrzeby musicalu uczelnia stała się placówką koedukacyjną, w której uczą się również dziewczyny.

"To córki Lewkonika i Multiflory. Chłopaków o imionach na literę A jest oczywiście większość. Jednak dziewczyny, między innymi Róża, Piwonia, Rezeda, są w naszym przedstawieniu niezbędne. To nasz pomysł, jednak nie wymyśliliśmy tych postaci. Zasługa w tym samego mistrza Jana Brzechwy" - mówi Wojciech Kępczyński, reżyser musicalu i zarazem dyrektor Teatru Roma.

Kępczyński postawił wszystko na jedną kartę, a mianowicie na "Akademię Pana Kleksa". Już od ponad dwóch miesięcy nie grane są w Romie żadne spektakle, bo scena zajęta jest przez Kleksa, jego uczniów i inne malownicze postaci. "Bardzo intensywnie próbujemy. Mierzymy się przecież z ogromną materią. Do tej pory w naszym kraju nie było tak rozbudowanego, a co za tym idzie skomplikowanego musicalu" - dodaje Kępczyński.



Reklama