Mężczyźni w eleganckich białych kamizelkach sprowadzili widzów na dół i usadzili w dwóch rzędach w ogromnej przestrzeni. Pojawił się doktor F. - mężczyzna w połyskującym różowym garniturze - i wyjaśnił zasady loterii 777, w której stawką jest los każdego widza.

Reklama

Rozdano kartki z numerami, z tyłu zapaliły się słabe światła i rozpoczęła się gra. Odsyłani od stolika do stolika uczestnicy loterii mogli zbadać się wykrywaczem kłamstw, postawić pieniądze, zagrać w wojnę, wysłuchać opowieści upiornego alergika, odmierzyć czas dzielący ich od śmierci według wskazówek złowieszczego zegarmistrza czy wreszcie wyładować złość na bokserskiej gruszce. Po przebyciu wyznaczonej numerami drogi nadeszła ostateczna rozgrywka: partia szachów z doktorem F. i jego pomocnikami.

Akcja Wińskiego została zainspirowana zbliżającą się kumulacją magicznej liczby 7, która nastąpi 7 lipca 2007 roku. Od lat podobne zbieżności numeryczne prowokują przepowiednie zbliżającego się końca świata.

Fantastycznie zagrał podziemny parking, ogrom pustej przestrzeni, która na co dzień jest niewidoczna. Gigantyczna hala oświetlona skąpym światłem, w której pobrzmiewała odpowiednio dobrana muzyka, robiła największe wrażenie na widzach. Jeśli jednak zespół będzie nadal pracował nad scenariuszem, przed oficjalną premierą przydałoby mu się więcej kondensacji, skrócenie lub usunięcie tych opowieści stolikowych, które zbytnio nużą, i bardziej precyzyjne kierowanie widzami. W końcu gramy według numerów. Ich ścisłe rozpisanie nie powinno sprawić tajemniczej organizacji 777 (niezależnie od tego, czy istnieje, czy nie) żadnej trudności.

Reklama