Dwie pary bliźniaków, czyli poczwórne qui pro quo, cudowne rozpoznanie i powtórne zejście się rodziny, której losy rozdzieliła burza - "Komedia omyłek" to czysta sceniczna zabawa. Wystarczy tylko nacisnąć guzik teatralnej maszynki i zrobić zabawne przedstawienie, komedię o właściwych tempach, czasem może na granicy szarży.

Reklama

W gdańskim spektaklu nie ma o tym mowy, co nie znaczy, że jest pozbawiony urody. Przeciwnie można go potraktować jako oznakę powrotu Zbigniewa Brzozy do dobrej formy - po latach mordęgi, jaką dla tego artysty była (średnio mu chyba potrzebna) dyrekcja w warszawskim Teatrze Studio.

"Komedią omyłek" Brzoza wraca do subtelności, starannego komponowania scenicznych obrazów, ich urody dalekiej od wizjonerskiego przepychu. Marcin Jarnuszkiewicz zaprojektował skromną dekorację utrzymaną w zgaszonej kremowej tonacji. Jej ważnym elementem są lustra, odbijające i pomnażające postaci bohaterów, czyli celny plastyczny komentarz do tekstu opowiadającego o "podwójności" człowieka. Nie wiadomo przecież z którym Antyfolusem i którym Dromiem będziemy obcować w kolejnych scenach - tymi z Efezu czy tymi z Syrakuz?...

Rzecz dzieje się na południu Europy - mężczyźni w czarnych spodniach i białych koszulach i czarnych kamizelkach. Znamy te obrazy z Włoch, z małych greckich miast. Po bydgoskim "Tymonie Ateńczyku" mamy kolejne świadectwo, że Jarnuszkiewicz wiąż jest na fali. W tę scenografię Brzoza wpisuje starannie skomponowane sceniczne sytuacje, jest to więc przedstawienie cieszące oko, co dziś jest już wartością samą w sobie.

Reklama

Trudno jednak nie pomyśleć, że tę "Komedię omyłek" pokazano publiczności o tydzień za wcześnie. Brakuje jeszcze scenicznego dialogu, ma się wrażenie, że aktorzy na scenie Wybrzeża są kompletnie odrębnymi bytami, nic się pomiędzy nimi nie zdarza, choć u Szekspira poszczególne sekwencje są przecież majstersztykami humoru.

O ile w pierwszej części przedstawienia dzieje się niewiele - o tyle w drugiej Brzoza postanawia odrobić straty i funduje widzom "paradę atrakcji". Konwencjonalność finałowych scen, wzajemnego rozpoznania, zejścia się rozłączonych losem dzieci i rodziców wtłacza w ramy "Kabaretu" Boba Fosse’a, ustawia na scenie bordową dekorację rodem z berlińskiego tingel-tanglu, wprowadza clowna, a wszystkiemu towarzyszy muzyka pisana ewidentnie pod Nino Rotę z najlepszych lat kina Felliniego. To, co w reżyserskim zamiarze miało być zabawą konwencjami - wobec ascezy początku przedstawienia - staje się niepotrzebnym "materii pomieszaniem", żartem spóźnionym o dobre pół godziny.

Dziwna jest ta gdańska "Komedia omyłek" - pęknięta w środku, urodziwa plastycznie, mało urodziwa aktorsko. Ale publiczność przyjęła przedstawienie Brzozy z entuzjazmem. Może po prostu jest to spektakl dla widzów, a nie dla zblazowanych zawodowych oglądaczy?




"Komedia omyłek"
William Szekspir
Reżyseria: Zbigniew Brzoza.
Teatr Wybrzeże w Gdańsku. Premiera 29 lipca