Trwa ładowanie wpisu

Stasińska nie zostawiła na przedstawieniu suchej nitki: To był rodzaj politycznych pogróżek ze sceny Opery Narodowej. To było stalinowsko-socrealistyczne, szowinistyczne i imperialne przedstawienie. To był gwałt na Tołstoju, choć nie gwałt muzyczny, bo temu skansenowi towarzyszyła rzeczywista maestria twórców. Ale jakaś forma gwałtu na naszych głowach na pewno.

Reklama

Choć przyznała, że polska widownia oczekiwała na występ Teatru Maryjnego, oceniła wybór przedstawienia jako wyjątkowo nietrafny: Ja pytam, kto zadecydował, żeby ten teatr przyjechał z takim przedstawieniem i żeby pod patronatem prezydenta Rzeczpospolitej, Bronisława Komorowskiego, wydano trzy miliony złotych na dwa przedstawienia? To jest dla mnie poważny problem.

Beata Stasińska oceniła, że jej zdaniem jest to część większego problemu zarządzania kulturą w Polsce: Mamy bizantyjsko-dworski, odziedziczony po PRL styl myślenia o finansowaniu kultury. Wygląda to tak: niekompetentny urzędnik z nadania politycznego, niemający o kulturze bladego pojęcia, powołując się na sytuację finansową państwa lub miasta podejmuje nietransparentne i nieuzasadnione merytorycznie decyzje.

Reklama

Weronika Szczawińska, reżyserka teatralna i jedna z organizatorek akcji Teatr nie jest produktem. Widz nie jest klientem dodała, że trzy miliony złotych wydane na “Wojnę i Pokój” to roczny budżet ważnych scen teatralnych Dolnego Śląska, takich jak Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu.

Kazimiera Szczuka, która również była gościem Roberta Kowalskiego, oceniła, że władza lubi sobie sprawić taką wątpliwą przyjemność, żeby coś takiego obejrzeć i dodała, że ma nadzieję, że protest środowisk teatralnych może przerodzić się w coś więcej. W teatrze wykuwa się język, myśli i obrazy, tam się wykuwa marzenie o wolności. To jest sfera pewnej polityki i choć to się wydaje sporem środowiskowe, w którym teatry chcą więcej publicznych pieniędzy, to to nie jest prawda. Ludzie, którzy chodzą na Manify, parady Gejowskie, Dni Oburzonych i inni którzy bronią wolności, powinni uznać tę obronę teatru za własną - stwierdziła Szczuka.