Na portalach można się dowiedzieć, że jestem Żydem, tęczowym pedałem, chazarem, pornoklatą i tak dalej. Z rzeczywistością na scenie ma to niewiele wspólnego - mówi w wywiadzie dla RMF FM Jan Klata, dyrektor Starego Teatru w Krakowie.

Reklama

Reżyser zgadza się z tezą, że rolą sztuki jest budzić emocje. - Natomiast mam wielkie problemy ze spontanicznością tego, co się wydarzyło dwa tygodnie temu. To było na dowolnie wybranym, przypadkowym kompletnie spektaklu, na dwa dni przed rekonstrukcją rządu. I to jest pytanie o polityczny podkład tego - dodaje nawiązując do spektaklu przerwanego z powodów protestu części widowni.

Nakręca się jakaś idiotyczna spirala. Aktorzy dostają listy z pogróżkami, ja dostaję pogróżki, szykują się jakieś kolejne akcje itd. One są po prostu nakręcane i to jest smutne, bo chcielibyśmy jednak prezentować swoje poglądy na scenie, a nie zasłaniając własną piersią kolegów w momencie, kiedy obrzucają nas obelgami. To jest smutne bardzo, bo wie pan, zaczęło się od protestu ludzi, którzy nie odróżniają Doroty Segdy od Siostry Faustyny i Krzysztofa Globisza od anioła. Potem obrzucają nas obelgami - mówi Klata.