Idea, z której skorzystał Stephen King w swojej najnowszej powieści, to oczywiście panopticon XVIII-wiecznego filozofa Jeremy’ego Benthama - abstrakcyjne transparentne więzienie, pozwalające nadzorcy obserwować każdy ruch zatrzymanych, podczas gdy on sam pozostaje całkowicie niewidoczny. Ludzie, na kształt mrówek odcięci w przezroczystym pudełku, stanowią przynętę dla rozmaitych obserwacji oraz eksperymentów społecznych, teologicznych i artystycznych. King jednak z podziwu godną konsekwencją postanowił sprawę potraktować dosłownie.

Reklama

Oto bowiem nad małym miastem Chester’s Mill w stanie Maine pewnego październikowego przedpołudnia pojawia się niewidoczny klosz, który odcina je od świata zewnętrznego. To rodzaj pola siłowego, przepuszczającego tylko niewielkie ilości powietrza i wody. Zaskoczeni i zaszokowani mieszkańcy próbują zrozumieć swoje położenie, licząc na to, że tajemnicza zapora zniknie tak samo nagle, jak się pojawiła - ale ona zniknąć nie zamierza, a niektórym z wpływowych obywateli Chester’s Mill jej obecność, paradoksalnie, jest nawet na rękę. Zastępca przewodniczącego rady miejskiej, zdolny i cyniczny polityk, zamierza wykorzystać izolację miejscowości, by zaprowadzić własne porządki...

Zamykając Chester’s Mill pod przezroczystą kopułą, King tworzy mikroświat będący metaforą współczesnej Ameryki, a potem zaprasza czytelnika do swojego panopticonu. A jest co oglądać. Na ponad 900 stronach monumentalnej powieści znajdziemy z pietyzmem odtworzone liczne lęki, fobie i fascynacje Amerykanów - choćby paniczny strach przed terroryzmem, uwielbienie dla broni, wiarę w demokrację, marzenia o izolacjonizmie i samowystarczalności, wojenną traumę albo cynicznie wykorzystywaną fanatyczną religijność.

King nie szczędzi nam też sarkastycznej komiksowości - im głębiej wnikamy w brutalną rzeczywistość zamkniętego miasta, tym częściej mamy wrażenie, że na hiperrealistyczne tło pisarz celowo nakłada rozmaite popkulturowe szablony, często korzystając z arsenału środków, których z dobrym skutkiem sam używał w swojej wcześniejszej twórczości. Nic tu jednak nie dzieje się przypadkiem - ostatecznie to dopracowana w każdym szczególe literacka gra, podszyta mocną krytyką społeczną i złośliwą kpiną z polityki zarządzania strachem, jaką zafundowała Ameryce prezydentura George’a Busha juniora, a przy okazji znakomita powieść grozy - grozy, dodajmy, o całkiem niemetafizycznym pochodzeniu.

Reklama

Nowej książce mistrza horroru można wprawdzie zarzucić, że operuje łatwymi schematami dobra i zła - ale konwencja komiksu, z której korzysta autor, w zasadzie tego właśnie wymaga. Poważniejszym mankamentem jest sposób, w jaki autor "Lśnienia" rozwiązuje całą zagadkę osobliwego klosza: tu rzeczywiście odbiorca może mieć wrażenie, że powiedziano mu zbyt wiele i zrobiono to zbyt łatwo. Niewykluczone, że "Pod kopułą" byłoby jeszcze lepszą książką, gdyby King zasznurował w tej sprawie usta. Niemniej to i tak literatura popularna najwyższego sortu.