Bolek i Lolek są nie tylko największymi gwiazdami polskiej animacji, ale też całej kinematografii. Popularności rysunkowych bohaterów nie zaszkodziła nawet wiosenna afera z publikacją ich przetworzonych podobizn w berlińskim piśmie dla homoseksualistów "Siegessäule". Podczas tegorocznych targów wydawnictw filmowych w Las Vegas na widok płyt DVD z ich przygodami przystawali nie tylko Amerykanie i Meksykanie, ale też Brazylijczycy. Podobnych emocji nie wzbudzały ani obrazy Wajdy, ani Kieślowskiego.

Szacuje się, że rysunkowe filmy o przygodach sympatycznych ośmiolatków obejrzało miliard ludzi na całym świecie. Zachwycały się nimi nawet dzieci w Iranie, bo ajatollah Chomeini, który zakazał wyświetlania amerykańskich i europejskich filmów, dla rysunkowych urwisów z Bielska-Białej zrobił wyjątek. O wiele bardziej podejrzliwi bywali polscy cenzorzy. Nie zdjęli żadnego filmu, ale skrupulatnie czytali streszczenie każdego odcinka. Filmowcy doskonale więc zdawali sobie sprawę, że świnia nie ma prawa być czerwona, bohaterowie nie mogą mieć choinki, a w tle miasteczka nie może być widać wieży kościelnej.

Inspiracją do powstania najpopularniejszej polskiej animacji był film fabularny "Bolek i Lolek". Komedia omyłek z 1936 r. z Adolfem Dymszą w podwójnej roli zamożnego, lecz głupkowatego Lolo Charkiewicza i czeladnika ślusarskiego Bolka Cybucha do tego stopnia zafascynowała animatora Władysława Nehrebeckiego, że imionami postaci z filmu Michała Waszyńskiego postanowił ochrzcić swoich bohaterów. I to nawet mimo tego, że były one kreskówkowym alter ego jego synów.



Reklama