Wytwórnia filmowa Working Title, która wyprodukowała poprzednie części historii o zakompleksionej, samotnej, pechowej i wiecznie szukającej idealnego mężczyzny trzydziestolatce - "Dziennik Bridget Jones" i "Bridget Jones: W pogoni za rozumem" - kupiła prawa do trzeciej, jeszcze nieukończonej powieści cyklu.

Pisarka Helen Fielding od niemal roku publikuje na łamach "The Independent" kolejne odcinki, w których dobiegająca już czterdziestki Bridget musi się zmierzyć z najpoważniejszym jak dotąd wyzwaniem - macierzyństwem. Renée Zellweger, odtwórczyni głównej roli w poprzednich filmach, już zapowiedziała, że i tym razem wcieli się w tę postać. W tym przypadku "wcielanie się" należy potraktować jak najdosłowniej - aby uwiarygodnić prześladujące bohaterkę kompleksy na tle nadmiernej tuszy aktorka przytyła kilkanaście kilogramów, stosując w tym celu dietę a rebours złożoną głównie z pizzy i czekolady.

Tym razem może nie być tak łatwo. Zellweger, która zagrała ostatnio w filmie biograficznym o brytyjskiej pisarce Beatrix Porter (jak widać, a raczej słychać, brytyjski akcent, który przyswoiła sobie również na potrzeby roli w ekranizacjach "Bridget Jones", stał się jej aktorskim atutem), musiała wszywać do swojego kostiumu poduszki, ponieważ nie zdołała wystarczająco przybrać na wadze.

Aktorka jest w tej chwili tak szczupła, że pojawiły się informacje o anoreksji lub innych zaburzeniach odżywiania, zwłaszcza po wypowiedziach panny Zellweger o tym, jak procesy trawienne niekorzystnie wpływają na jej zdolność do pracy i kreatywność. Będzie więc musiała zdobyć się na nie lada poświęcenie, by sprostać wymogom roli. Z pewnością jej się to opłaci - dzięki Bridget i komercyjnemu sukcesowi tej postaci Renée z mało znanej aktorki stała się jedną z najlepiej zarabiających gwiazd Hollywood, która żąda 15 milionów dolarów za udział w filmie.





Reklama