Na tym jednak nie koniec, bo w styczniu - podczas offowego festiwalu filmowego w Sundance - będzie miała miejsce premiera zapowiadanego od kilku lat dokumentu Juliana Temple’a "Future is Unwritten", poświęconego zmarłemu przed czterema laty liderowi The Clash - Joe Strummerowi. Trudno powiedzieć, kto obiecuje sobie po nim więcej - reżyser czy fani.

Wydawałoby się więc, że po 30 latach reaktywacja The Clash jest tylko kwestią dni, najwyżej tygodni. Nic bardziej mylnego. W wywiadzie opublikowanym niedawno na łamach "Chicago Sun Tribune" gitarzysta i wokalista Mick Jones, wyrzucony z grupy w 1983 r., zarzeka się, że za życia Strummera nawet nie przeszło mu przez myśl, by reaktywować The Clash. Tym bardziej więc nie ma zamiaru robić tego teraz.

Na otarcie łez fanów kilka tygodni temu ukazało się kolekcjonerskie wydanie zestawu wszystkich singli zespołu, a w miniony poniedziałek do polskich sklepów trafiło DVD z dokumentem "Rude Boy". Nakręcony tuż po zagraniu przez The Clash w londyńskim Victoria Park wielkiego koncertu przeciw rasizmowi film Jacka Hazana i Davida Mingaya nawet w dniu swojej premiery w 1980 r. nie spełnił oczekiwań fanów. Miał być rodzajem punkowego "Help!" i odpowiedzią na "The Great Rock’n’Roll Swindle", opowieścią o podboju Stanów Zjednoczonych przez jeden z najbardziej rewolucyjnych zespołów rocka.



Reklama